sobota, 6 stycznia 2007

‘Leczę duszę z silnego przedawkowania rzeczywistości.’

Nieba nie ma.
Późne przyłożenie skroni do poduszki, nogi wmanewrowane między dwie sterty futra, zamknięcie oczu i otwarcie ich rano równo z budzikiem.
Żadnych obrazów.
.
Adresy, wskazówki jak znaleźć odpowiedni blok nie gubiąc się przy okazji zapisane na odwrotnej stronie starego biletu w portfelu.

Za chwilę szybki prysznic, śniadanie dla zwierzaków, kawa i dwa trzy papierosy dla mnie, pakowanie discmana do torby, kot w domu i pies na smyczy.
Brzęk kluczy, tramwaj, kolejka przy kasach, przedział dla palących, a potem ten przeklęty dworzec, na którym nigdy nie spotyka mnie nic dobrego.
Wszechobecna mdłoniebieska poświata.
.
Przyzwyczajanie wielowymiarowej ciszy.
Skuteczne milczenie.
Zwyczajny znik.

Ten weekend miał wyglądać zupełnie inaczej.
.
‘Nie tak miało być’, szepcze stalowoszara zapalniczka.
Nieodłączny smak goryczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz