środa, 30 maja 2007

SexBlues.

'Serie nagłych uderzeń
ciepła pod pępkiem'
( K. Nosowska )


Z muzyką w tle, tulimy, głaszczemy, gdzieś pomiędzy cichy szept.
I nawet kiedy nie mówię, to.

Choć bywa, że tak bardzo różnimy się -

'co w nim wypukłe
z tym co wklęsłe w niej splecione w całość'
( K. Nosowska )


Kocham cię.

sobota, 19 maja 2007

Dostępu do Internetu chwilowo brak.

Skoro już po wypłaceniu 6 stówek na naprawę laptop łaskawie działa bez zarzutów, modem postanowił się spieprzyć.
I tak oto żyjemy sobie na nieustannym debecie, zrujnowani przez kolejne fochy sprzętów elektronicznych, nowe kontrolne badania, kursowanie między domami.
.
Spinam się wewnętrznie i wrzucam piąty bieg. Już tylko miesiąc do sesji, a ja marzę.

‘Płyń póki jeszcze krew śpiewa we skroniach
płyn w dal nieznaną za nic miej lamenty
szukaj przygody w tajemnych ustroniach
i płyń z ochotą na morskie odmęty

szukaj przygody nim wszystko przeminie
niech cię nie trwożą najdziksze odmęty
znajdziesz tam bajkę w odległej krainie
i wszystkie morza i sny i okręty’
( Szukaj przygody G. Turnau )


Lipiec i sierpień w pracy na jednej z bretońskich wysepek, wrzesień obowiązków i przyjemności, październik…?
Tak, znów marzę październikiem.

czwartek, 10 maja 2007

To ja. Oto prawda o mnie.

‘What'll you do when you get lonely
and nobody's waiting by your side?
You've been running and hiding much too long.
You know it's just your foolish pride.’
( ‘Layla’ Eric Clapton )


Gdy wychodziłam na zajęcia, świeciło słońce.
.
.
.
Wracając od Agnieszki, w przemokniętych pantofelkach próbowałam przeskoczyć kałuże. Nikt nie mógł odróżnić deszczu od łez.

Nie wiem co mam robić. Nie wiem jaka mam być.

Dzwoniłam do domu w poniedziałek, we wtorek pisałam. Dziś usłyszałam, że się nimi w ogóle nie interesuję, że nic mnie nie obchodzi. I po co mają mi mówić, że tata od niedzieli bierze silne leki, że Jaś i Ewa przez cały tydzień chorują. Przecież mnie i tak nic to nie obchodzi, przecież. Interesuje mnie tylko czubek własnego nosa, mój świat i moje zabawki. Nic więcej, a oni najmniej. Zupełnie nie przejmuję się nimi, więc po co mają mi cokolwiek mówić.
Gdybym wiedziała, że w sobotę potrzebowali mnie w domu wczesnym popołudniem, mogłam zdążyć. Ale nie wiedziałam, bo łatwiej jest teraz wyrzucać mi dwugodzinne spóźnienie.
Gdybym ktokolwiek powiedział, że na komunii Marty mogę być z osobą towarzyszącą, przyjechałabym z Dominikiem. Ale nie zrobiłam tego, bo skąd mogłam wiedzieć, że przygotują dwa miejsca, skoro zaprosili mnie samą. A mi głupio było zostawiać go w mieście.

Zawsze wszystko robię nie tak jak by chcieli. Nigdy nie spełniłam ich oczekiwań, nigdy nie byli ze mnie dumni ani zadowoleni.

Nie cieszy ich moje ukończone liceum, jedno z najlepszych w tym kraju. Nie podoba się kierunek studiów, który wybrałam.

Wiecznie sprawiam im zawód, zmartwienia i rozczarowania.

Najstarsza i najmniej udana córka państwa K., wyrodek przynoszący rodzinie wstyd.



Nie jestem ani dzieckiem, ani nie jestem dorosła.
Jestem nie wiadomo kim, czym, po co.

Dół, kurwa, dół.
.
Szklanka herbaty pachnie pieczonymi kasztanami. Uczę się hiszpańskiego na jutrzejsze kolokwium.
Próbuję być.

środa, 9 maja 2007

Niemoc twórcza.

‘…ciszę wplatam we włosy i na palce nawlekam.’
( G. Turnau )


Oglądam nas na zdjęciach z morzem w tle.
A pod sufitem stadami latają moje myśli.

sobota, 5 maja 2007

Ofiara przedwcześnie odciętej pępowiny.

Dopadają mnie ostatnio refleksje dotyczące podjętych dawno temu decyzji. Trochę wiąże się to z faktem, że moja siostra stoi w tej chwili w tym samym miejscu, w którym byłam 4 lata temu. Ale ona wybór ma o wiele prostszy. Gdziekolwiek pójdzie, nadal będzie blisko domu.

A ja? Być może popełniłam błąd.
.
Wyrwałam się z niewielkiej miejscowości mając 16 lat. Skoczyłam na głęboką wodę, zupełnie sama. Wpadłam w wir wielkiego miasta. Łódź, liceum, bursa.
Inne życie.
Podobno wyszłam tym na plus. Podobno dało mi to masę doświadczeń, zahartowało, nauczyło samodzielności i odpowiedzialności. Podobno jest mnie za co podziwiać, bo dałam sobie radę i oto dziś mogę powiedzieć – jestem.
Jakaś inna od znajomych, którzy dopiero od niedawna poznają uroki czegoś poza rodzinnym zaściankiem. I wychodzi im to bardzo różnie.

Tylko czasem zastanawiam się, czy warto było. Szczerze mówiąc, żałuję, że od 4 lat dom jest tylko hotelem na weekendy, święta, wakacje. Dociera do mnie boleśnie, że jeszcze chwila i zupełnie stracę jedyny azyl. Mój domowy pokój. Coraz bardziej obcy, z każdym przedmiotem należącym do rodzeństwa, który powoli wypiera mnie stamtąd, spycha w kąt moje rzeczy, moje kwiaty, moje pamiątki. Pozostaje w nim tylko jakieś niewyraźne wspomnienie klimatu. Tylko cień.
.
.
.
Katarzyna bez ziemi. Bez własnego miejsca.
Jedną nogą tu, drugą tam.
Wszędzie i nigdzie.

/noce przynoszą mi sny o niewielkim mieszkaniu, skrawku świata, w którym mirt pachnie na kuchennym parapecie, fikus w pokoju dumnie prezentuje swoje wypieszczone gałęzie, półki uginają się pod ciężarem książek, szczury śpią bezpiecznie wtulone w materac, pies wygrzewa się na posłanku, ze ścian spoglądają koty w antyramach, a ja i ty…/

piątek, 4 maja 2007

Myślę czy jesteś tylko snem.

Na drewnianej podłodze palą się trzy maleńkie świeczki. Ktoś śpiewa, a pościel pachnie panem. Niech pan już zdejmie ze mnie swój ciepły sweter i wsunie się tu, pod kołdrę.
.
Czekałam na ciebie.

czwartek, 3 maja 2007

Przeszłość, miłość, nadzieja.

Na prawym nadgarstku noszę stary czarny rzemyk, nową bransoletkę ze sznurka z czerwonymi koralikami i zaplecioną zieloną mulinę.
.
Zawsze byłam sentymentalną idiotką przywiązującą wagę do symboli.