środa, 22 września 2004

Odchodzę.

Powiedział, że mam taki spokojny głos. Jakby to było nic. A jemu bardzo zależy. Czy już nie kocham? Nie, to nie tak. Ale nikt nie zobaczy jak płaczę. 

piątek, 10 września 2004

Zmieniaj buty, nowy parkiet, farba, WŁÓŻ MUNDUREK.

Powiedzmy, że wpadać zaczynam w rytm szkolny. Powoli. Smaruję przerdzewiałe śrubki, oliwię skrzypiące szufladki. Wysilam szare komórki. A przynajmniej udaję.
Znowu będę chciała pokazać całemu światu, jak to świetnie potrafię. I najwyżej przypadkiem zrobię sobie krzywdę, całkiem przy okazji i niechcący.
Nie tak być miało.
Wystarczającym błędem jest to konkretne miejsce, gdzie klasa humanistyczna okazuje się ogólną ze wskazaniem na biol-chem, z rozszerzonym li jedynie francuskim i teoretycznie geografią ( której godzin tygodniowo aż dwie ), podczas lekcji historii pan profesor opowiada o jedzeniu robaków na Dominikanie, a do matury z języka polskiego przygotowywani jesteśmy na poziomie podstawowym, i czego my w ogóle chcemy. Śmiać się czy płakać, naprawdę nie wiem.
*
Chciałam jeszcze powiedzieć, że może spotkajmy się w Łodzi.
Fajna nie jestem.
Ładna wcale ani mądra.
Nie musisz mnie lubić.
Nie musisz mnie kochać.
Nie szukam zachwytów.
O pochwały nie proszę.
Krytykę przyjmuję zawsze.