środa, 31 grudnia 2003

Ta chwila miła czasem to błąd.

No proszę. Czyżbyśmy mieli dziś dzień dobroci dla uprzykrzonych znajomych? Z naszego raportu wynika wyraźnie, że... TAK! Przesłanką jest niebywała wręcz sytuacja, a mianowicie – sygnały od Tego, Dla Którego jestem ‘kontekstem gimnazjum’ czyli Czy Pobawimy Się W Essi i Geralta ( dawno temu )! Dwuminutowa wymiana życzeń noworocznych na GG z wyżej wymienionym, przebiegająca bez większych zakłóceń, potwierdziła sensacyjne doniesienia i zaowocowała pozwoleniem na przeprowadzenie rozmowy telefonicznej. Niestety, z przyczyn ode mnie niezależnych, nie doszło do tej bardziej bezpośredniej konfrontacji.

‘Jesteś moją klątwa i przekleństwem,
niedokończoną przyjemnością
przegryzioną wargą
do krwi...’
( ‘Tom Petty potyka się o Debbie Harry’ Pidżama P. )


Jakoś boję się, że mógłby wyczytać z głosu za dużo. Np., że ucieszyłam się z tego, że to on pierwszy mi ten pieprzony sygnał puścił.
Idiotka?

Ja, która mam wszystkich za nic.

Ponieważ o godzinie 6.05 odmówiłam opuszczenia ciepłego łóżka i udania się do kościoła, zostałam okrzyknięta ( który to już raz? straciłam rachubę. ) wyrodkiem i osobą przerażająco aspołeczną. Jako że ośmieliłam się nie pójść na mszę za całą Naszą Wielka i Wspaniałą Rodzinę, doprowadziłam ( po raz kolejny ) grono starszyzny do szewskiej pasji, bo jakże to, gówniara się stawia i w dodatku złości mamę, będącą nadal w ciąży, której należy oszczędzać nerwów wszelakich. Kajać się pokornie nie zamierzam, brutalnego wyrwania z marzeń sennych nie daruję, przepraszać nie będę i do kościoła nie pójdę. Nie widzę sensu w zaprzeczaniu, że niby to wcale nie tak, że znaczną część rodziny mam gdzieś, ale przypisywanie mi zbyt wysokiego mniemania o sobie jest czystą głupotą, bo ja wręcz przeciwnie. 
Mówiąc szczerze, jebiemnietowszystko.                             

Jeśli wiesz co chcę powiedzieć.

poniedziałek, 29 grudnia 2003

Nie mam już powodów do usprawiedliwiania swojego lenistwa.

Żadne
‘dopiero przyjechałam do domu’,
żadne
‘są święta!’
żadne
‘dzisiaj niedziela...’
i żadne
‘teraz mi się nie chce. ...bo jeszcze dużo czasu!’
Za tydzień o tej porze będę siedzieć u J. i kląć, że spieprzyłam sprawdzian z matmy i w dodatku nic nie umiem na PO i historię ( wtorek ), biologię ( środa ), angielski i geografię ( czwartek ), chemię ( piątek, brrr... ) i francuski ( w ogóle ). I wtedy nic mnie nie uratuje przed całkowitą klęską. A przecież miałam się nie dać.
Do dzieła, do dzieła, Katarzyno, ruszże głową, po coś ją masz, do cholery...!

Zacznijmy więc od najprzyjemniejszego – francuski ( Ale ale! A gdzie te kosmate myśli, no gdzie?! Nie widziałam się z J. ponad tydzień, ale to jeszcze nie powód, żeby...! ). Tak, więc na dzisiejszy wieczór może jeszcze trochę biologii. I historia.

Uzbrojona w zeszyty, książki, kolorowe mazaki, miśka, kubek zielonej herbaty, czekoladę, butelkę wody mineralnej i Pluszzzzz oraz ‘Dzienniki’ Cobaina ( zostało tylko kilka stron, kilka stron, to będzie
chwilka... ) rozkładam się na łóżku z najszczerszym zamiarem – będę się uczyć! 

sobota, 27 grudnia 2003

Boże, jaki miły wieczór!

Posiedziałam trochę na sali, pogadałam z Grzybkiem i kilkoma osobami ze starej klasy.
.
.
.
.
Nic nie powiedziałam. Nie chciało mi się. Nie uznałam za stosowne tłumaczyć się i przepraszać za wyimaginowane winy, za naszywki na plecaku, glany, potargane włosy, za to kim jestem i jaka jestem. Mi tak dobrze. Nie każdemu to się musi podobać.
I świetnie się bawiłam z Jackiem, w barze, przy coli, gadając bez przerwy przez ponad dwie godziny. Przy okazji robiłam to, co tak bardzo lubię, czyli bezczelnie obserwowałam ludzi. Tych pijących, zalanych śpiących na ławce, 13letnie dziewusie pozujące do zdjęć rozerotyzowanemu Grzesiowi, panny w pastelowych bluzeczkach i spódniczkach w wersji mini świeżo po solarium albo z toną samoopalacza wklepanego w skórę, faceta wyglądającego jak mafiozo z Wołomina i tych płci obojga wchodzących do toalety w kilka osób na raz. I dobrze mi było, dobrze, tak siedzieć, rozmawiać, śmiać się, patrzeć, po raz kolejny dochodząc do wniosku, że to nie jest moje miejsce na Ziemi, że jestem stąd, ale nie jestem tutejsza.
Będę, mogę, lubię powtarzać za Andrzejem Bursą:

Boże jaki miły wieczór
tyle wódki tyle piwa
a potem plątanina
w kulisach tego raju
między pluszową kotarą
a kuchnią za kratą
czułem jak wyzwalam się
od zbędnego nadmiaru energii
w którą wyposażyła mnie młodość

możliwe
że mógłbym użyć jej inaczej
np. napisać 4 reportaże
o perspektywie rozwoju małych miasteczek
ale

mam w dupie małe miasteczka
mam w dupie małe miasteczka
MAM W DUPIE MAŁE MIASTECZKA!

piątek, 26 grudnia 2003

Dyskoteka graaa!

Duszę się w domu. Dwugodzinny spacer z Michałem pomógł na krótko. 
Dlatego...

Paulina przy kompie czyta moją ostatnią rozmowę z Szymonem. W tle słychać Pidżamę Porno. Stoję na dywanie. Ubrana w czarne dżinsy i bluzkę z napisem HEY.
Ja: To mogę tak pójść...? I jeszcze glany...
Paulinka: Hmm... To jest wiejska dyskoteka a nie koncert punk rockowy, tu trzeba się dostosować...

Aha. Czyli może być.
Uwaga uwaga! Moja pierwsza w życiu dyskoteka w Ż. Jak sądzę, pierwsza i ostatnia.
Zapraszamy na reklamy.
cdn. 

czwartek, 25 grudnia 2003

Joanna.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu Outlook wypluł mi maila nie będącego reklamą, subskrybcją, ani innym śmieciem, ale najprawdziwszym listem od Joanny. 

‘czy jesteśmy przyjaciółkami
nie wiem, ciągle jeszcze jemy sól
z dużej brązowej beczki
zjadłyśmy dopiero pół’
( ‘Wodolanki’ Hey )


Kiedy przekroczyłam po raz pierwszy próg pokoju 302, wiedziałam dwie rzeczy: że moje będzie łóżko pod oknem z lewej strony i że dogadam się z Joanną. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że skądś znam jej twarz ( później wyszło, że widziałyśmy się na konkursie polonistycznym w Opocznie ). Okazało się, że Joasia mieszka w P., czyli... nieco ponad 15 km od mojego Ż. Skryta, pozornie niedostępna i zdystansowana, wydawała mi się być równie niepasująca do otoczenia jak ja. Może dlatego z miejsca ją polubiłam. Przegadałyśmy pół nocy, znalazłyśmy mnóstwo podobieństw, sporo różnic, ( prawie ) bliźniacze poglądy i zapatrywania na świat. Przez kilka lat żyłyśmy tak blisko siebie, po to, by poznać się w odległej Łodzi.
Zastanawiam się, dlaczego nie potrzebuję tak starych znajomych, a odczuwam brak Joanny, której nie widziałam raptem kilka dni. 

środa, 24 grudnia 2003

Co miesiąc.

Brat cioteczny, Marcin, uważa, że słuchanie w kółko tej samej piosenki jest patologiczne.
Ale ona dziś za mną chodziła. W głowie tłukły mi się słowa, melodia, dźwięk. Uporczywie i nieznośnie. Kojarzyła się dwustronnie, boleśnie ( bo Szymon ) i ciepło ( bo z czasów, kiedy jeszcze ze sobą rozmawialiśmy ). Wygrzebałam stare płyty. Znalazłam.
I chciałabym powiedzieć:

‘Tak naprawdę ze mną nie dzieje się nic.’
( ‘Myślałem że’ Negatyw )


Poza tym, że w chwili obecnej czuję się uzależniona od prochów przeciwbólowych.
Tabletkowa rozkosz.

‘A gdy mamy problemy        
z zaśnięciem pomimo zmęczenia
Połykamy jak najprędzej
sztuczny sen w niebieskiej polewie’
( ‘O nas’ Nosowska ).


A. I jeszcze - torbiele jajnikowe to naprawdę bardzo nieprzyjemna sprawa. 

Święta święta...

Drogi zasypał śnieg
Chyba przyszły święta
Kolęda kolęda
Już wiem, że nigdy nie będziesz mój...
( ‘Z rejestru strasznych snów’ Hey )


Płakałam przy tej piosence. Wiele razy. Ale dziś nie, dziś spokojnie.

Dziwna ta Wigilia. Tak jakoś... normalnie? Żadnych kłótni. Mama, zamiast tradycyjnie jak co roku życzyć, by tata był lepszy niż tego dnia – chciała, żeby przez cały rok był taki, jak dziś... Babcia również pokojowo nastawiona. Siostry wręcz podejrzanie grzeczne. Nikt się nie złościł na Jaśka, który robił demolkę pod choinką. Nikt nie wylał barszczu na obrus. Nikt nie narzekał, że ryba za słona, nie słona, że ma za dużo ości albo nie ma ich wcale. Bałam się, że małe będzie chciało stać się naszym gwiazdkowym prezentem, ale jednak postanowiło jeszcze poczekać i siedzi sobie grzecznie w brzuchu. Mama i babcia poszły już spać. Tata i dzieciaki oglądają telewizję. A ja zastanawiam się, czy po połknięciu 6 tabletek przeciwbólowych mogę wziąć jeszcze jedną.
Hmm.
.
.
Boli.
.
.
.
Boli bardziej.
...
Mogę.

niedziela, 21 grudnia 2003

!!!

Wściekła. Rozżalona. J., denerwujesz mnie. Dlaczego nie rozumiesz?! 
Kur-wa-mać.

Dzwoń. Nie odbiorę. Będę niedojrzałą małolatą, ostatecznie mam tylko niecałe 17 lat i posiadam pełne prawo do wyciągania pochopnych wniosków, popełniania błędów, pomyłek, potknięć i czego tam jeszcze. I nie próbuj teraz swoich starych chwytów. Zbyt dobrze cię znam.

Zrobię sobie kokon z kołdry.

zamykam oczy
udaję że śpię.
nawet gdyby świat
miał się skończyć dziś,
proszę mnie nie budzić.
( ‘Grooby’ Nosowska )

sobota, 20 grudnia 2003

...

'Trudniej runąć w nicość, gdy w dole rozciąga się wiersz'
( S. Heaney )

Czytam. Piję herbatę. Przestawiam kubek z miejsca na miejsce. Byle nie myśleć o tym, że mama będzie rodzić. Dziś, jutro, za tydzień, a może za godzinę.

Niepostrzeżenie minął rok ostatni...

'Wydaje mi się , że jesteś gdzieś daleko,
tak się tylko wydaje bo właściwie Ciebie nie ma...’
( ‘Wychowanie’ T. Love )


To tylko tak, nawiązując do faktu, że odezwałam się dziś do Szymona i nie wiem, czy przypadkiem nie żałuję, bo może lepiej zostawić to wszystko jak było, a nie próbować skleić coś, co już dawno zamieniło się w pył.

Życie jest gdzie indziej?

Była pełna niepokoju, kiedy na giełdzie kwiatowej w Łodzi zobaczyła swoją wychowawczynią. Pomyślała, że należałoby wtopić się w tłum i mieć nadzieję, że pani profesor, w choinkowym uniesieniu nie zauważy znajomych 176 cm wzrostu obleczonych w czarny płaszcz. Niestety. Kobieta mająca doświadczenie w obcowaniu z młodzieżą, z cała pewnością zwróciła uwagę na ów poruszający się ze znaczną prędkością obiekt. Właścicielka czarnego płaszcza doszła do wniosku, iż w zaistniałej sytuacji nie ma sensu ukrywać się za doniczką z krwistoczerwonym kwiatkiem i postanowiła zachować się jak na ucznia I LO przystało. Powiedziała więc ‘dzień dobry’ starając się jak najlepiej zaprezentować obolałe gardło, szklące się oczy i policzki zaróżowione wiatrem, mrozem, zmęczeniem i lekkim stanem podgorączkowym. Było wysoce pożądane, aby wypaść przekonująco, wyjaśniając, że trzydniowa nieobecność w szkole jest jak najbardziej usprawiedliwiona, a giełda to niezbędna pomoc rodzicom. Efekt, zdaję się, był pozytywny. Pani profesor nie drążyła dalej tematu absencji, więc nasza bohaterka oddaliła się pospiesznie, życząc nauczycielce wesołych świąt. Jednak przez cały czas głowę miała nabita jedną tylko myślą – by przypadkiem nie doszło do spotkania rodziców z wychowawczynią. Ta konfrontacja mogłaby być tragiczna w skutkach, jako że rodzice wiedzą tylko jednym dniu nieobecności. Nie zaś o trzech. Szczęśliwym trafem, zakupy trwały dosyć krótko. I zupełnie zrozumiałe było odetchnięcie z ulgą po opuszczeniu niebezpiecznego terenu. 

Postanowienia:
1. Nie spóźniać się na pierwsze lekcje.
2. Nie zrywać się z ostatnich ( nawet jeśli jest to religia! ).
3. Po obudzeniu się dwie godziny za późno nie rezygnować z pójścia do szkoły.
4. Chodzić do szkoły codziennie!
5. Nie pisać sobie samodzielnie usprawiedliwień.
6. Uczyć się systematycznie.
7. Nie siedzieć na balkonie u Janusza kiedy dzwoni mama i nie mówić, że akurat jestem w mieście.
8. Sprzątać.
9. Nie zapominać szalika.
10. Uważać na nadgarstek.
11. TERAZ wyłączyć kompa, pójść do łóżka i dokończyć czytanie Kundery. 

Czy czy czy

Czy chciałbyś się ze mną spotkać?
Czy chciałbyś ze mną porozmawiać?
Czy chciałbyś posłuchać?
Czy chciałbyś mnie poznać?
Czy chciałbyś usłyszeć jak brzmi mój głos?
Czy chciałbyś zobaczyć, jak się uśmiecham?
Czy chciałbyś zauważyć, że mam na nosie piegi?
Czy chciałbyś się przekonać, jaka jestem na żywo?
Czy chciałbyś obejrzeć, co noszę w plecaku?
Czy dałbyś mi szansę pokonania strachu?
Czy chciałbyś znów wiedzieć, jaki kolor lubię najbardziej?
Czy podzieliłbyś się ze mną swoimi myślami?
Czy pozwoliłbyś mi się dotknąć?

Czy minąłbyś mnie na ulicy, nie widząc, że to ja?
13 razy nie?
1 raz tak?

tak. 

sobota, 13 grudnia 2003

Sweet dreams?

Chciałam jechać z Januszem na weekend do Warszawy. W ostatniej chwili powiedziałam, że jednak nic z tego. Wymówka – brak kasy i mowy nie ma, żeby on mi to fundował. Powód faktyczny – chciałam do domu. 
Tak jakoś. Posłuchać babcinego gderania, że taka jestem blada, chuda ( ta, akurat... ) i że zaraz mi tu bez marudzenia siadaj, jedz, pij i do łóżka! Przytulać policzek do maminego brzucha i czuć jak maluch się wierci. Złapać tatę za rękę, szorstką, ogorzałą i mocną, wepchnąć mu się na kolana i powiedzieć, że dostałam pałę z chemii. Pobyć z dzieciakami, posiedzieć z nimi przy kompie, posłuchać ich kłótni i szczebiotania. Cholera. Chyba zatęskniłam za domem.
.
Pojechałam do Krakowa. Byłam w akademiku, w którym mieszkał Kamil, na jego uczelni. I w bibliotece. Poprosiłam o książki, które czytał. W tej oddanej przez niego tuż przed śmiercią znalazłam notatki i list. Do mnie. Od niego. Chciałam go przeczytać. I wtedy. Zadzwonił budzik. I wtedy. Zaczęłam płakać.
Taka przeogromna ochota, walnąć pięścią w szkło, żeby była krew i żeby bolało, żeby bolało bardziej niż to w środku.
Dlatego Nirvana dlatego baaardzo głośno aż głowa pęka i zaraz ktoś się obudzi i zacznie krzyczeć, że mam przyciszyć i że późno i w ogóle dlaczego jeszcze nie śpię, podobno byłam zmęczona. Jestem.
Dobrze tatusiu, już, przepraszam, posłucham sobie muzyki z discmana, którego mi dziś dałeś, pomimo tego, że będę mieć dwóje z fizyki i chyba trochę was zawiodłam, bo oceny na semestr pozostawiają wiele do życzenia, a może to moja pieprzona ambicja, którą powinnam schować do kieszeni i cieszyć się tym, co mam.
Tak, będzie lepiej. Wiem.

środa, 10 grudnia 2003

I can't sleep

Joasia głośno uczy się historii + Magda słucha muzyki + woda się gotuje + zegar tyka. Irytuje mnie to wszystko. Niech ktoś zgasi światło.

sobota, 6 grudnia 2003

Urojenie, nocny majak, bzdura, bełkot, herezja, amen.

- uwielbiam Katarzynę Nosowską
- koncert był świetny
- poniedziałek nudny
- we wtorek spieprzyłam klasówkę z chemii
- w środę mama była w mojej szkole
- wieczorem pierwszy raz w życiu upiłam się burżujskim winem za 8,50
- będąc w stanie upojenia alkoholowego zadzwoniłam do Dominika
- powiedziałam mu, że kocham Janusza, ale chciałabym się z nim przespać
- podobno mówiłam też inne rzeczy, ale nie pamiętam
- następnie całowałam się w zmywalni ze swoja przyjaciółką, Pauliną N.
- przespałam cały czwartek
- dzisiaj odważyłam się odezwać na polskim
- Janusz był na mnie zły
- jest zazdrosny o Dominika
- z którym nie powinnam flirtować
- ponieważ znajomość stała się nieco zbyt perwersyjna
- ale jak zwykle pogodziliśmy się w łóżku
- więc ja się spóźniłam na autobus, a on na pociąg
- jestem w domu po dwutygodniowej nieobecności
- dostałam pluszowego psa od Mikołaja
- którego przytulam, bo boli mnie chory jajnik i nadgarstek
- chcę śniegu
- i słucham Heya
- myśląc o Szymonie
- z którym chciałabym normalnie pogadać
- mieszając czekoladą herbatę
- ponieważ się odchudzam
- i mam ochotę na dobrą książkę
- w łóżku.

I wydaje mi się, że ktoś kiedyś powiedział, że jestem ZBYT grzeczna ułożona i spokojna. Oczywiście.