niedziela, 25 kwietnia 2004

poniedziałek, 12 kwietnia 2004

Gdybyś kiedyś chciał mnie kochać...

Wiedz, że:

'obiecywałam niebo
ale to nieprawda
bo ja cię w piekło powiodę
w czerwień - ból

nie będziemy obchodzić rajskich ogrodów
ani zaglądać przez szpary
jak kwitnie georginia i hiacynt
my – położymy się na ziemi
przed bramą czarciego pałacu
zaszeleścimy anielsko
skrzydłami o pociemniałych zgłoskach
zaśpiewamy piosenkę
o ludzkiej prostej miłości

o promyku latarni
świecącej stamtąd
pocałujemy się w usta
szepniemy sobie – dobranoc

rano – stróż nas przegoni
z odrapanej parkowej ławki
i śmiejąc się okropnie
wskaże – ogryzek jabłka
leżący pod pniem jabłoni'

( H. Poświatowska )

Koniec i początek.

'nie wiem co kocham bardziej
ciebie czy tęsknotę za tobą
czy pocałunki czy pragnienie pocałunków
(...)’
( H. Poświatowska )


Koniec. 13 okazało się liczbą ostatnią, chociaż chyba nie pechową – nie dla mnie. Nie będzie więcej wspólnych miesięcy. Nie będzie więcej. Wystarczy. K. i J. przekreślone grubą kreską. Nie ma nas.
Jestem ja i... on? Jeszcze nie do końca nowi my, ale już, już... może jutro okaże się początkiem? Może teraz będzie inaczej, może oboje będziemy chcieli i zaczniemy poznawać się w ten najbardziej bliski sposób, może w jego ramionach odnajdę swoją kobiecość i ciepło, które zagubiły się jakiś czas temu, gdzieś między chorą zaborczością a kłótniami, brakiem zrozumienia i pozornym ‘wszystko świetnie!’.
Być może jestem podła, perfidna, przebiegła, kłamliwa, zepsuta i pełna zła. Masz prawo tak myśleć, ‘oceniaj mnie, niech jad strumieniami leje się’... Ale pamiętaj, że to twoje subiektywne zdanie i tak naprawdę wcale mnie nie znasz. I to nie tak miało być. Ja tylko... naprawdę chciałam dobrze. I tak będzie lepiej. ‘Możesz płakać, możesz krzyczeć, mój cień nie zna twojego cienia’. I zrozumieć musiałam, że ‘z nas dwa anioły są, nie jeden’... Ty też zrozum. Tak naprawdę nie pasujemy do siebie.

piątek, 9 kwietnia 2004

I’ve got the picture in my head...

‘Czy nie masz wrażenia, że
Odkąd ty i ja to my
Znajomym do nas za daleko
I jakoś dziwnie nie po drodze...’
( ‘Że’ Hey )

Już NIE!
Odżyłam. Tu spacer, tam wyjście na miasto, to znów przesiadywanie w towarzystwie. I nagle tak dużo czasu na wszystko, na ludzi, na naukę. Nikt mi nie marudzi, że wymazałam rzęsy czarnym tuszem, pociągnęłam paznokcie bezbarwnym lakierem, albo że widać mi kawałek brzucha. I chociaż jesteśmy razem, ja = absolutnie niewidzialna i wolna. W urodziny ( 6.04. ) przemyślałam kilka spraw, sprecyzowałam nieco plany na najbliższą przyszłość, podsumowałam ubiegły rok, wyciągnęłam wnioski.
Jest dobrze. Odzyskuję równowagę. Nabieram ochoty na coś nowego. Czekam na okazję, by powiedzieć ‘I can’t be with you’. Być może ‘na moich plecach kształt dłoni ubranej w twoje linie papilarne’. Nie twoje. Jego. Być może... A.? Nie wiem, no nie wiem. Bo ja tak lubię te słowa. Nie nie nie nie wiem. ‘Nie mam siły na zabawę w miłość’. Nie chcę pakować się w kolejny tzw. poważny związek. Ale chcę cię pocałować, A. I być może scena hotelowa z ‘Podwójnego życia Weroniki’- I’ve got the picture in my head, in my head, it’s me and you, we are in bed, we are in bed…
Lubię kiedy trzymasz mnie za rękę.
Ciepło.

niedziela, 4 kwietnia 2004

Człowiek człowiekowi.

Wcale nie tak, że jestem jakaś młodociana Matka Teresa, mnie tylko kurwica bierze, kiedy widzę wypindrzoną lalunię, jak patrzy pogardliwie na staruszkę, stojącą przed nią w kolejce, na jej koszyk z bułką i opakowaniem margaryny, na zniszczoną torebkę przyciśniętą do boku, kurwica mnie bierze, kiedy lalunia uśmiecha się drwiąco widząc powykrzywiane palce nie mogące wysupłać drobnych, jak prycha na widok rozsypujących się monet, potrząsa swoimi tlenionymi włosami jęcząc ‘o dżizas!’, kiedy spłoszona kobieta przepraszającym tonem szepcze coś w kierunku zniecierpliwionej kolejki pakując drżąco swoje mizerne zakupy. 

Tak mi się przypomniało, że przedwczoraj po południu.

'Il faut voyager loin, en aimant sa maison.'

'Dalekie trzeba podejmować podróże, kochając swoje domostwo.'
( G. Apollinaire )
.
Ewunia.
I ja chciałam, żeby jej nie było?
Cudna jest.

sobota, 3 kwietnia 2004

‘Pamiętam tylko, że była wtedy wiosna...’

‘...uwiodła mnie przepaść jednego spojrzenia,
runęłam w nią rozkładając ramiona...’
( ‘4 pory’ Hey )

.
J. wrócił do Warszawy. Na dobre. Na złe? Sama w Łodzi zostałam. I niby racja, że są przecież inni ludzie, racja, że sama tego chciałam, wszystko prawda, ale jednak... jednak tęsknię za nim, już, teraz, dopiero zaczynając zdawać sobie sprawę z tego, że znowu będziemy widywać się okazyjnie i kombinować, gdzie znaleźć trochę spokojnego miejsca, żeby móc się sobą nacieszyć.
Chociaż może tego nam właśnie trzeba.
.
Wstań, umyj się, ubierz, spakuj plecak, wsiądź w autobus, zmień buty, załóż mundurek, czekaj pod klasą, uważaj na lekcji, przerwa, lekcja, przerwa, gadu gadu, lekcja, lekcja, bla bla bla, zdejmij mundurek, autobus, bursa, ludzie, nauka, przerwa, spacer, miasto, nauka, pigułka, ludzie, nauka, nauka, kawa, książka, nauka, muzyka, rozbierz, umyj, nauka, muzyka, łóżko, sleeping well – no bad dreams.

‘electric blue eyes always be near me,
electric blue eyes I need you

If you should go you should know I am here
Always be near me guardian angel
Always be near me, there's no fear'
( The Cranberries )


Nie myśl, nie zastanawiaj się, nie analizuj, spokój to rozsądek, rozsądek to dystans!!
Damy radę, nie?