sobota, 2 grudnia 2006

Sama ja.

Wspomnienia zaplątane między oddechem pełnym ciszy, liczyła nieistniejące na suficie gwiazdy i drobinki kurzu na szafce przy łóżku. 
Nie można odwlekać tego w nieskończoność, myślała, nie można, razem z mijającym czasem będzie coraz trudniej, zacznie się wytwarzać to pieprzone przywiązanie i przyzwyczajenie, zacznie być żal tego, co jeszcze mogło się zdarzyć, więc chyba lepiej, rozsądniej…
Dzisiaj.
.
.
.
Nic nie dzieje się tak po prostu.
Ale nie chodzi o to, że było mi źle. Nie było.
Tylko nie widzę sensu zapętlania coraz głębiej w więź, dla której nie ma optymalnej wersji przyszłości, bo przyszłość z Huraganem mogła by rysować się pięknie, ale kiedy swoje 3 grosze zaczynają do nas dokładać wszyscy dookoła, giniemy...
.
.
.
Jestem biedronką, jestem wolną kobietą, jestem!

/Jestem i czas wreszcie złapać wiatr w żagle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz