wtorek, 5 grudnia 2006

Resztki wczorajszego wina.

Dopijam zimną popołudniową kawę z mlekiem, pies zajął moje miejsce w fotelu. 
Wilgotne włosy przylepiają się do policzka, czekam na kogoś, cieszę się, że ostatnie dni zdarzyły się właśnie tak.
I powinnam być w tym momencie szczęśliwa, dokończę palić, na kolację zrobię sałatkę, będzie mi dobrze w nowej koronkowej bieliźnie.

Ale...
.
Nat, masz rację.
Życie jest jebnięte.
Świat jest pojebany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz