sobota, 23 grudnia 2006

Chwila refleksji nad sobą samą, w nastroju nieświątecznym.

Poprzednią notką zupełnie niechcący stworzyłam burzę.
Nie spodziewałam się, że osoby, które niekoniecznie są mile widziane tutaj, w moim małym kawałku sieci, przeczytają i wywołają taki a nie inny efekt.
Ale stało się.
I pragnę uświadomić wszystkim, że nie ponoszę i nie poczuwam się do żadnej odpowiedzialności.
Ja odpowiadam wyłącznie za własne decyzje.
Nie za decyzje innych.

Z uwagi na to proszę, by każdy, kto zechce oskarżyć mnie o skrajny egoizm, zastanowił się najpierw nad swoim własnym postępowaniem.
Bo właściwie czemu tak o mnie myślicie?
Wy nigdy nie działacie z myślą o was samych?
Zawsze pieprzeni twardzi altruiści, dbacie w pierwszej kolejności o to, by kogoś nie urazić, by wszystkim innym się powiodło, nie wam?

Śmierdzicie hipokryzją.

Wiecie, że to nierealne? Że tak się nie da? 
Zawsze będzie ktoś, komu zrobicie krzywdę.
.
.
.
Jak zawsze pod dniu spędzonym nad stroikami w piwnicy mam porysowane dłonie, którymi tym razem dodatkowo zajął się kocur. Iskra zwinięta w kłębek przy moich nogach, Eskel na wieki wieków posiadł fotel przy stoliku pod oknem, muzyka z Amelii gra, zegar tyka w czasie letnim, prezenty leżą w reklamówce gdzieś w nie rozpakowanym plecaku.
Boli mnie nadal nie zagojona noga.
Chciałam napisać, że Święta.

- Powiem, że jakoś smutno.
.
Biorę się za przepisywanie wykładów.
Najbardziej twórcza rzecz na jaką mnie w tej chwili stać, to dobór kolorowych cienkopisów.
.
Aneta przyniosła mi mandarynkę z cudnie zielonym listkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz