sobota, 16 grudnia 2006

Kiedyś obiecałam sobie, nigdy więcej nie płakać.

Żaden facet nie jest wart.

I co,
tusz kurwawodonibyodporny
na policzkach.

I co?
Idę do sklepu po papierosy.

Dajcie mi wszyscy święty spokój.

(Napisałam siedząc na dnie).

I po co mi to było?
Co zostało?

Z g l i s z c z a.

Bądźmy ze sobą szczerzy, choć przez chwilę – kobieto, jesteś beznadziejna.
I leżysz tu teraz SAMA.
.
.
.
Po całym dniu abstynencji fajka wypalona z prędkością światła, grudzień za oknem, kręci mi się w głowie, kręci mi się w głowie, niebo jest piękne ciemnogranatowe, kręci mi się w głowie, pełne gwiazd, kręci mi się w głowie, gwiazdy są piękne.

Kręci mi się w głowie.
Się, sobie, mnie, ja.
Kocham.
Siebie.
(powiedziałam to pierwszy raz w życiu.)

Moje. Mi.
I właśnie DLATEGO nie potrafię.
Bo chcę.
Bo KOCHAM.
.
'Diabeł upadł i nigdy się nie podniesie.
Anioł nie upadnie nigdy. Człowiek upada i wstaje przez całe życie.’
( Dostojewski )


Dziękuję za mejla, Viss.
.
Płaczę, tak po prostu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz