piątek, 3 marca 2006

Snuję się jak własny cień.

5 kilogramów ubyło niespodziewanie, ale zauważalnie. Dziwnie luźno. Podkrążone oczy straszą. Niechcący drapnięty policzek razi ognistą kreską. Żyły, jak to żyły – bolą pod okładem z olejku kamforowego. Obiecują, że się zagoją. Chciwie wierzę.
.
Tą nagłą wiarą karmię się zachłannie. Kryptonim 212 przyświeca jasnym celem – za dwa miesiące matura. I będę wolnym człowiekiem, z dala od pracowni chemicznej, z dala od matematyki, fizyki, za to szczelnie i ciasno zagmatwana w odmiany, wyjątki, łacinę i subjonctif nad głową.
Znów odlatuję za daleko. Niepotrzebnie się tak wyrywam w przyszłość, bo zderzenia ze szklaną ścianą rzeczywistości bywają coraz bardziej bolesne i wcale się nie uodparniam.
Ale mimo wszystko marzę, myślę.
Ciepła kuchnia, herbata z pigwą, mirt na parapecie. Szczur – Arsen, już w drodze.
Madź? Natalia?
Mam nadzieję. Czy w Łodzi – nie wiem. Chyba bym chciała, żebyśmy wszyscy zostali, tam. Przynajmniej na razie. Nagle zaczęłam się bać, i jakoś kurczowo przylepiać do chodników Piotrkowskiej, Drewnowskiej, Łagiewnickiej, Więckowskiego… Ale zobaczymy, jakoś to będzie. Musimy dać radę, N.

‘- A co, jeśli przestanę Wierzyć? - Podniosła oczy na Pana Królika. - Jeśli przestaniesz Wierzyć, to znaczy, że jesteś Dorosła - odparł Pan Królik poważnie.’
( ‘Alicja…’ )

.
I jeśli tak – to ciepła kuchnia i twórczy nieład w pokoju, pigwa, szczur, mirt na parapecie. Teatr i dużo książek.
Dużo… myśli.
.
O nim.
.
.
.
O Tobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz