sobota, 3 lutego 2007

Nagle ogarnęła mnie przeogromna potrzeba.

Wyjść, jechać, pociąg o 14.28.
Przystań.
Teraz zaraz natychmiast już.

Stęskniona.
Do Justyny, Michała, Pawła, szczurów.
Zniknąć w innym świecie na kilkanaście godzin.
.
Muszę.
Spotkać się z kimś, posiedzieć gdzieś, zrobić coś.
Nie wiem, wypić kawę, wypalić papierosa, utopić smutek w nie poskładanych zdaniach.

Świadomość, że w tej chwili nie mam tutaj nikogo, dziwnie parzy.
.
Ubiorę czarną spódnicę do glanów i beżowy sweterek od babci, bordowe kolczyki, cień na powieki.
Chodź ze mną do Verte, kimkolwiek jesteś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz