środa, 14 lutego 2007

Czy jest pan pewien, że chce mnie poznać?

Wspominałam coś o rzucaniu palenia?
Nieaktualne.

Najzabawniejsze, że ten papieros wcale mi nie pomaga.
Sensu brak.
.
I pewnie powinnam szykować się raczej na ostatni termin poprawki, ale jeśli się jutro rano okaże, że jednak zaliczyłam, nie będzie czasu na przygotowanie przed ustnym.
Zatem – jeszcze jedna kawa, na wszelki wypadek.
.
.
.
Potrafię perfekcyjnie wycelować tam, gdzie najbardziej cię zaboli. Czasem nawet nieświadomie. Trafiam.
Bo nie ma i nie będzie żadnych nas. Próbuję ci to udowodnić od bardzo dawna.
Tak, zdaję sobie sprawę, że związek z Pawłem jest bez szans.
Ten z tobą, którego nie będzie, również.

Myślisz, że jednak nie do końca podła, że myślę też o tobie?
Nieprawda.
Czysty egoizm przemawia, po prostu nie potrzebuję kolejnych problemów.
.
Śródmieście naszpikowane serduszkami i uśmiechniętymi parami. Uczerwieniona Piotrkowska ocieka miłością.
Rzgowska brzydka, jak co dzień. Przydał mi się ten szybki marsz na odległość ostatnich dwóch przystanków.

- Jakie piękne słoneczniki, mogę zobaczyć?
- Chce je pan? Proszę!
- O! Naprawdę? Dostała je pani od kogoś nie lubianego?
- Och, nie. Lubianego, nawet bardzo. Tylko nie mogę ich chyba zabrać do domu…
- Dziękuję. – uśmiech, uśmiech. – Jestem zaskoczony… - uśmiech.


Wyszłam ze sklepu lekkim krokiem, z zaplątaną o glany spódnicą.
.
‘Zobacz, co zrobiliśmy jak ciebie nie było! Ładnie? Nudziłaś się ostatnio i chwaliłaś, że jesteśmy grzeczni…’ – w mieszkaniu czekało pobojowisko i dwie radosne mordki.
.
.
.
Wniosek z minionych godzin?
Kawał suki ze mnie.
I tym razem nie zaprzeczyłeś nawet ty, Cezary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz