wtorek, 2 maja 2006

Jestem zmęczona.

Niepewnością, niezdecydowaniem, ciągłą huśtawką, zbliżającą się maturą.
Chcę zniknąć.
Źle mi, bo mama gniewa się za mój niedzielny popis i niepotrzebne nerwy, nie dzwoni nawet, tylko daje telefon babci albo Młodej. To mówię, że w porządku i że się uczę, nic ciekawego, w czwartek piszę polski. I jakoś będzie. I źle mi, bo mama się gniewa a ja przecież zupełnie nie chciałam, żeby to wyszło właśnie tak, niepotrzebnie i głupio.
.
‘Mówisz
słowa nie wyrażą

Patrzę na ciebie
ze smutkiem

Ja znam słowa
które jak atropina
rozszerzają źrenice
i zmieniają kolor świata

Po nich
nie można już odejść
Czy mogę dać ci siebie
jeżeli nie umiesz powiedzieć
co czujesz
kiedy oddaje ci usta’
( ‘Czy mogę’ M. Hillary )


Czy mogę…
…ciągle wierzyć, że to ma sens?
.
Arsen szaleje, podgryza stosy książek do przeczytania teraz zaraz natychmiast, podgryza francuski, polski i repetytorium z WOSu, biega, skacze, kradnie chusteczkę, chowa się pod kołdrę, wreszcie zmęczony przytula do mojego boku i przymyka z zadowolenia ślepka kiedy głaszczę go po pleckach.
A ja płaczę później chowając twarz w pluszowego misia, bo czekam, aż On przyjdzie i zostanie znów na noc, a kończy się na krótkim przytuleniu i szepcie do ucha, że przecież jestem dużą dziewczynką, musimy się uczyć, i że wcale nie boję się ciemności.
Wcale.
Jestem dużą dziewczynką.
Co z tego, że czasem kiedy czekam, płaczę tuląc twarz w pluszowego misia.
.
.
.
/jestem-dużą-dziewczynką.
- miś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz