środa, 31 maja 2006

Domowo. Ż-wsko.

‘Bo to życie, które mamy, jest tylko jedno. Każdy ma w nim swoją szansę, a jeśli ją zmarnuje, to drugiej może już nie dostać. Więc żyj, przecież teraz jest dobrze… I nigdy niczego nie żałuj.’
Prawił filozoficznie Grzybek, kiedy bujaliśmy się z piwem na huśtawkach, paląc razem jednego papierosa. Nawet nie wiedziałam, że mamy w Ż. plac zabaw i kilka spraw o narkotyki. Dużo mnie ominęło przez łódzkość, ale jakoś nie jestem tym przesadnie przejęta.
‘Tu trzeba umieć żyć. Tu chujoza jest.’
I właśnie się zastanawiam, jak spędzić te najdłuższe wakacje, by nie zlały mi się w jedno wielkie wspomnienie bylejakości i nicnierobienia.
Chociaż... Cieszę się, że wreszcie mam chwile, że mogę spać z Ewunią i czuć jej ciepłe ciałko tulące się we mnie z ufnością, czuć jej pulchne łapki obejmujące mocno moją szyję, słyszeć ją rozświergotaną a czasami poważną, z tą wyjątkową powagą i mądrością życiową którą ma się w wieku dwóch lat z hakiem. Dobrze tak siedzieć w kuchni i gadać z tatą, kiedy Jasiek nad podręcznikiem czyta zabawne historyjki, Bunia robi obiad, mama zagląda w przelocie po kolejną filiżankę kawy, Nina kręci się szukając bezskutecznie inspiracji, a Ewunia maltretuje nadmiarem czułości koty. Pysiastej brakuje tylko, wróci ze szpitala dopiero w połowie czerwca.
W domu grzecznie. Ciepło tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz