poniedziałek, 29 maja 2006

Czy to się będzie nazywało – dorosłość?

Obudził mnie dziwny szelest i niepokojące wrażenie, że ktoś lub coś szwenda się po pokoju. Nie chciało mi się otwierać oczu, ale kiedy zahałasowało, zerknęłam.
Ogon Arsena balansował utrzymując równowagę na krawędzi wiaderka z suchą karmą, pyszczek zatopiony był w żarełku. Regis czyli Ryjek, wędrował zadowolony w okolicach łóżka, zdaje się, że miał ochotę przyozdobić wzorkami z zębów moją nieopatrznie rzuconą byle gdzie bluzkę.
Zgłodnieli, ich miseczka była pusta, więc otworzyli sobie klatkę. Sami.
Miny mieli wielce zniesmaczone, kiedy zwinęłam obu z podłogi i kazałam grzecznie czekać, obiecując, że będą mogli biegać wolno przez cały wieczór.
.

Z wczorajszej rozmowy:

'wiesz ja zdaję sobie sprawę że jest coś takiego jak proza życia
i że życie nie zawsze jest nocną lampką i udami przy twoich udach pod ciepłą kołdrą, kiedy za oknem prószy i mrozi
że są rachunki, jest kurz i zmywanie naczyń a czasami jeszcze katar
i okres
ale czasem lubię marzyć...
rozumiesz, prawda?'


wtedy odpowiedziałeś:
'- ale to wcale nie muszą być marzenia ... to może być nasza rzeczywistość.'
.
Może być.
Nasza.
Chociaż na razie nie nastawiam się na nic wielkiego.
Na to wszystko - oboje potrzebujemy czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz