środa, 10 maja 2006

‘W domu będzie lepiej, a do domu proste drogi wiodą…’

Nocowałam u Amandy, rano zajrzałam w przelocie do bursy, wrzuciłam do plecaka laptop i wzięłam Arsena w transporterku, hamując łzy, które i tak popłynęły kiedy na przystanku przytuliła mnie Natalia, a Okruch stał obok wycierając je jednym palcem. Bo on nawet na mnie nie spojrzał wchodząc na to jebane pierdolone kurewskie kurwa drugie piętro. Nawet-nie-spojrzał.

Nie przyjechał tramwaj, kolejny się spóźnił, więc autobus linii Łódź-Biłgoraj goniłam przez dworzec z wywieszonym jęzorem. Kierowca zauważył mnie cudem, a potem nie mogłam złapać tchu, hamując łzy które i tak płynęły za każdym razem, kiedy myślałam o tym, że nawet-nie-spojrzał wchodząc na to jebane pierdolone kurewskie kurwa drugie piętro!
.
Ewunia jest chora, gorączkuje, ma zastrzyki, płacze, przylepia się, wtula i nie puszcza na krok. Spałyśmy wczoraj razem popołudniu, jadłyśmy obiad ze szczurami, jeździłyśmy na koniu na biegunach, oglądałyśmy 101 dalmatyńczyków. Kiedy zadzwonił po geografii, Ewa zabrała telefon i wykrzyczała do słuchawki ‘Atuj, pijedź! Pojedziemy na basien!’… A potem ja powiedziałam, że zabieram jego siostrę do Warszawy na wystawę szczurów rasowych, i nie wiem, czy mi się wydawało, czy usłyszałam w jego głosie szczere oburzenie, że jemu nawet nie zaproponowałam, żeby wybrał się ze mną. I że teraz skoro biorę Olę, to on już nie, no bo jak.
Jakaś niespójność, czyżby, nielogiczność…?
Kiedyś byłoby oczywiste, że jedziemy na wystawę razem, a teraz nawet nie pomyślałam o tym, żeby jemu ten wyjazd zaproponować, bo z góry założyłam, że po co mu wycieczka w moim towarzystwie, skoro nie obchodzę go, na dni otwarte uniwersytetu puścił mnie samą, a byłam w dużo gorszym stanie, więc po co miałby marnować teraz czas, na głupie podróże pociągiem ze szczurami, jeśli drugie piętro ma pod nosem, a pewnie woli dużo ciekawsze wycieczki tam…
/drugie piętro staje się w moim słowniku synonimem wszelkiego zła.
.
Wieczorne rozmowy z Dominikiem, Madź. Nocne z Damianem. Dziennie z mamą, z bunią, z Aśką. Rozmowy z których nie wynika nic, bo ja i tak zrobię co zechcę. I wszyscy doskonale zdają sobie z tego sprawę.

Motyw warszawski został poruszony bardzo intensywnie, aż zaniemówiłam z wrażenia, że nagle, kiedy ja już właściwie przyzwyczajać się zaczęłam do wariantu łódzkiego, moja rodzina przestaje Warszawę traktować jako fanaberię. I jawić się wszystko zaczyna jako pomysł niegłupi, a nawet niezły.
Się okaże, przecież. Wszystko zależy od matury z francuskiego i tego, na który uniwersytet się w końcu dostanę.
O ile w ogóle, gdziekolwiek.
.
.
.
Po wysprzątanym pokoju buszują cztery szczurze panny. Co chwila chyłkiem przemyka jakiś mały cień. Nitka wskoczyła na łóżko. Przytulona do mojej szyi, zerka z ramienia w monitor.
Czytasz, Nitusiu?
Ale co tu czytać, Nitusiu…
Szary codziennik.
Idźmy lepiej, odpłyńmy gdzieś.
Gdzie indziej.
Gdzie lepiej.
/ ‘sleeping well, no bad dreams.’

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz