sobota, 29 kwietnia 2006

Miły wieczór…

Przełożona z czwartku babcina urodzinowa impreza, goście, sprzeczki i dyskusja, wysunięcie maminej kandydatury na wójta gminy czy może bardziej opłacalny rozwód?
A ja, wzorowa córeczka jak na grzeczne dziecko przystało, palę papierosy i piję wino na przystanku z Pauką i Grzybkiem w centrum Ż., a potem siedzę na łóżku, słucham tykania zegara i szumu rozbryzgiwanych kałuż za oknem, głaszczę rozbrykanego Arsena, Arsen je ścianę, planuję wrócić jutro do Łodzi, smsuję z Arturem i przychylam się do jego zdania – życie jest do dupy.
/na smsa zakończonego nieśmiałym stwierdzeniem, że tęsknię, nie odpisał.
Zachłyśnijmy się tą wymowną ciszą. Zachłyśnijmy się bólem ściśniętego serca, gdzieś tam głęboko.
.
Arsen, zdegustowany karcącym spojrzeniem zostawił w spokoju ładowarkę do laptopa i pożera moją nową, beżowo-bordową pościel.
- Ona nigdy nie pachniała nami, więc dlaczego mam ciągle w głowie ten obrazek, z wtedy?
'tak trudno jest
zasypiać budzić się
gdy imię twoje echem odbija się od ścian'...
( 'List' Hey )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz