niedziela, 2 kwietnia 2006

Na zachodzie bez zmian.

Marzniemy na balkonie, smażymy się w tramwajach.
Pomagamy pisać Arturom, Danielom i Rolandom prace na maturę ustną z polskiego, chociaż w rzeczywistości zupełnie wystarcza nam siedzenie nad naszą własną i ogólnie nie możemy narzekać na brak zajęć, ale czego się nie robi dla byłego faceta i jego przyjaciół, jeśli jest się beznadziejną kretynką, która ciągle ma ochotę się do niego przytulić, tak, żeby on to przytulenie odwzajemniał. I żeby powiedział ‘dziękuję’, patrząc na nas cieplej niż zazwyczaj przez ostatnie półtora miesiąca.
/pierdolnij się w głowę, Katarzyno./
.
Pomieszkujemy u Amandy. W kuchni palimy dużo papierosów i pijemy dużo kawy. Na kolanach siedzą nam psy. Vogle i Ursusy nie umieją chodzić po drzewach jak uciekający kot, ale mają szare i czarne nosy. I włażą nam rano do łóżka, domagając się miziania. Wieczorami oglądamy filmy i dokuczamy Maćkowi ( pokłócili się dziś, miałam wrażenie, że widzę siebie i Artura, Maciek miał nawet identyczną minę jak on, kiedy jest na mnie zły ).
/pierdolnij się w głowę, Katarzyno./
.
Niedługo przyjedzie do nas Arsen, a Arsen jest miejscami łysy. Łysy Arsen jest, mimo wszystko, bardzo przez nas kochany. W założeniach ma być lekiem na całe zło dnia przeciętnego. Nic nie szkodzi miejscowa łysowatość Arsena.

Poza tym nadal nie mamy cholernego modemu. Nie mamy też raczej pieniędzy. I chwilami bardzo boli nas nerka, a nie chwilami boli zwyczajnie. Nie chce nam się uczyć fizyki. Ani WOSu. Nie chce nam się iść do szkoły.

Przypuszczalnie nie pójdziemy jutro do szkoły jeśli nerka nadal będzie w szampańskim nastroju robić nam na złość.
.
Chce się...
/zdecydowanie pierdolnij się w głowę. Katarzyno.
Nic już nie mów./

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz