piątek, 8 sierpnia 2003

‘Head’s full of wine trembling hands and this empty eyes (...) nobody else can see me...’

Z Januszem piciem i mną to jest tak, ze nieco inaczej pojmujemy pewne wielkości. Dla niego mało to jest nic. A dla mnie to powiedzmy dwa piwa. Stąd nieporozumienia.

‘I to, co nazywaliśmy kochaniem się, znaczyło może, że stałem przed tobą z żółtym kwiatem w ręce, ty zaś przytrzymywałaś dwie zielone świece, a wiatr wiał nam w twarze deszcz wyrzeczeń, pożegnań i biletów metra.’
( ‘Gra w klasy’ Julio Cortazar )

Przykro mi, że byłam chamska wobec Gosi. Chciała żebym z nią na pielgrzymkę poszła. Prosiłam ją dwa i tydzień temu, żebyśmy się razem wybrały. Mówiła, że nie idzie. Dzisiaj, dzień przed, mówi, że zmieniła zdanie. Przykro mi, że byłam chamska i olałam ją. Tak jak wcześniej ona mnie.
A mama mówi, że jestem słomiany ogień...

Siedziałam na parku z Michałem i Maff. Rozmawiałyśmy o francuskim. Maff powiedziała, ze języka nie lubi, ale jest dobra. W języku... Też lubię. Michał na to - zbereźnice!

...rozbita. Skąd ten nastrój? Irytuje mnie zmienność mamy. Jej humory. Denerwuje czepliwość babci. Chwilowy dobry humor taty. Ironia Szymona. Ciepło Janusza. Zawiedziony wzrok Gosi. Brak Kamila.

Kamil. Za miesiąc pierwsza rocznica jego śmierci. Tyle razy już o tym opowiadałam. Tyle razy. Za każdym boli inaczej. Dzisiaj w miarę spokojnie. Po myśli ’Kamil’ zapala mi się w mózgu czerwona lampka. Więc wyłączam. Mózg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz