poniedziałek, 12 czerwca 2006

Dzień jak co dzień.

Znowu nie posprzątałam. Ani nie przeczytałam książki. Nie nauczyłam się też zaplanowanej porcji słówek z francuskiego, mimo zbliżającego się terminu egzaminów. 
Właściwie nie wiem na co czekam.
.
Tylko siedziałam prawie cały czas z Ewą, umyłyśmy szczurom klatki, zrobiłyśmy im obiadek, potem zdrzemnęłyśmy się i poszłyśmy popołudniu do parku z Michałem, a Ewa była wojowniczą królową więc walczyłyśmy na miecze z gałązek lipy, a później pokłóciłyśmy się o nie zjedzoną jajecznicę i Ewa powiedziała, że kocha mnie, ale nie lubi już wcale.
Zrobiło mi się trochę przykro, ale cóż, widać tak czasami musi być, żeby nie lubić już wcale kogoś kogo się kocha i mówić mu to z błyskiem przekory w oczach.
.
Miałam dziwne sny.
Postawiłam sobie tylko kilka pytań, nie znajdując żadnej z odpowiedzi.
Teraz poszukam ich w dźwięku szklanych dzwonków zawieszonych w otwartym oknie. Popatrzę na kołyszące się zamiast firanek rzemyki z nawleczonymi muszelkami, głaszcząc delikatnie leżącego mi na brzuchu Arsena.
Może-odnajdę.
.

Chyba…
chwilami zaczęłam się cenzurować, pisząc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz