wtorek, 21 lutego 2006

Zaślimaczam się. Zżółwiam. Skorupkuję.

A w środku galaretka owocowa z rozmemłaną bitą śmietaną.
.
Jesteśmy takie silne, prawda, galaretko? Tak tak, skorupko, kawał dzielnej z nas kobiety. Nie krzyczymy już bezgłośnie i nie płaczemy rozpaczliwie drżąc, dajemy radę. Jesteśmy silną kobietą.
Pokazujemy panu A., że świat się nie skończył, i że nie obchodzi nas, że się o nas martwi, prawda, galaretko?   I że nie chcemy od niego kanapki ani jogurtu, skorupko, pamiętaj że nie chcemy od niego kanapki ani jogurtu – i może nawet same zjemy coś jutro, po tych dwóch dniach na wodzie przydałoby się coś wreszcie zjeść, nie sądzisz? Zgoda, galaretko, ale to może jutro, jutro, bo dziś obawiam się, że będzie nam po tym słabo, więc trzeba się będzie na razie zadowolić 5, 6 i 7 tabletką.
I nie patrzmy na to, że na jego biurku ciągle stoi nasze zdjęcie. I nie słyszmy smutku w jego głosie.
I udawajmy, udawajmy dalej, skorupko, galaretko, trzymajmy się dzielnie.
.
Trochę terapia wstrząsowa. Nie mogę przecież żebrać o jego miłość. Nie mogę, bo to znów się tak skończy – wyrzutami, że niepotrzebnie przyszłam rano i że jest mu ze mną naprawdę tak źle. O, nie! Niech zobaczy, że ja mimo wszystko sobie radzę.
Chociaż wyję cała i nie myślę o nim wcale, jedynie 60 razy na minutę. Mam swoją godność, a poniżać mnie i traktować jak zabawkę nie będzie nikt.
Nawet on.
.
Taki był wczoraj stanowczy, taki pewny, taki wściekły tym swoim przekonaniem, że mam dać sobie z nim spokój, i że chyba mnie już nie kocha. Taki był pewny, że nie chce.
Ciekawi mnie tylko jedno – skoro ma taką pewność, czemu tak usilnie próbuje mnie widzieć, spotkać, i co to ma być, o co chodzi, że tak ładnie wyglądam i że śniłam mu się dzisiaj, jakie to ma znaczenie przy tym, co mówił wcześniej?
/A może to wszystko nic nie znaczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz