poniedziałek, 6 lutego 2006

En hiver vient le froid...

Szron odgradza od brudu miasta. Łatwo stracić orientację w przystankach, jeśli stoi się zgniecionym między ludźmi, jeśli nie ma się skórzanych rękawiczek jak pan w wielkiej czapce, a palec przymarza podczas wydrapywania szyby. 
Przymknięte powieki, parujący oddech.
Paraliżujące zimno.
Glany za kostkę.
Fałszywy zapach truskawek mdli z paczki chusteczek higienicznych, biegnę, biegnę przez chodniki z widocznością ograniczoną futrzanym wykończeniem kaptura, wciągam do płuc mieszankę dymów, spalin i pomadki ochronnej milk&honey, obtarte kolano piecze.
A później mróz za oknem szumi, więc chowam się pod kołdrę wciśnięta w szczeliny kaloryfera.
I wtedy lubię myśleć, że przyjdziesz.
.
Męczący dzień.
Drażniąca zima.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz