czwartek, 16 lutego 2006

‘Kochaj mnie najmocniej, kiedy najmniej na to zasługuję, bo wtedy mi tego najbardziej potrzeba…’

Zmieniłam się dla niego i dla siebie, ponieważ zrozumiałam, że żaden człowiek ze mną nie wytrzyma, jeśli całe życie taka będę. Artur zauważył dziwną prawidłowość – wrzeszczę i wyżywam się głównie na ludziach, których kocham, więc on podpada pod ta samą kategorię co na przykład moje rodzeństwo. Nagłe wyciszenie przyjmuje nieufnie i dziko podejrzliwie, myśląc, że za jakiś czas, tydzień miesiąc czy rok, nieważne, znów będę jak kiedyś.
Zła.
…NIE! – bo nie chcę. To już nie jestem tamta ja, ja sprzed kilku tygodni ledwie, w tym krótkim czasie wydarzyło się tyle… Wystarczyło, żebym się przebudziła. A on – on odpłaca mi teraz za wszystkie grzechy, jest oschły, chwilami obojętny, często wzrusza ramionami mówiąc nie wiem, może, chociaż kiedy się kochamy szepcze jak zawsze kocham cię jesteś piękna bądź blisko, kiedy się przytulam mocno do niego reaguje jak zawsze, obejmując mnie, opierając swój policzek na mojej głowie, kiedy wsuwam się do niego rano pod kołdrę mruczy coś rozespany i przyciąga mnie do siebie, a ja wplatam się w niego, bawię się jego włosami i uchem, on głaszcze moją chorą nerkę i to jest jasne, jest jednoznaczne, jest oczywistym manifestem czułości. Dlatego jestem zdezorientowana kiedy nagle w którymś momencie dnia słyszę ton głosu przeszywający do szpiku kości, parzący chłodem.
.
‘…kiedyś wszystkie czarne dni
obrócimy w dobry żart…’
( ‘Piosenka księżycowa’ )


Tak sobie słucham i myślę, myślę…
/‘k., ty już lepiej nie myśl, nie wy-myślaj.’

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz