czwartek, 26 sierpnia 2004

Waakaacje, to wakacje!

Bardzo jestem zmęczona. Codzienne wstawanie w okolicach piątej w połączeniu z faktem, że rzadko zasypiam przed północą. I ciągle opiekowanie się małą, albo przesiadywanie w sklepie. Czy też jedno i drugie. Do tego bonusowe zadania specjalne.
.
Najbardziej drażni mnie fakt, że w poniedziałek trzeba się zrywać z łóżka, ponieważ jest poniedziałek, początek tygodnia i targ w wiosce, we wtorek też trzeba, bo jest wtorek, w środę środek tygodnia, a w czwartek mamy czwartek, w piątek – bo piątek i weekend już się zaczął, sobota - wiadomo, a w niedzielę ‘idą ludzie z kościoła’, więc do 14.00 sklep czynny dla wszystkich zapominalskich, którzy nie kupili rosołowego makaronu czy też zabrakło im cukru.
I kolejne dzień dobry, znowu się zaczyna!
Błędne koło.
.
Ewa przypadkiem rozbudziła chyba mój instynkt macierzyński.
Właściwie specjalnie się przed tym ostatnio nie broniłam.
Wiele osób bierze mnie za jej matkę. Znajomi i nieznajomi coraz częściej zauważają, że jest do mnie bardzo podobna. Chociaż ma zupełnie inny typ urody, to jednak ‘jakby twoja była’.
No. Bo jest. Moja.
I niech ktoś spróbuje powiedzieć inaczej.

Kiedy przypominam sobie, co myślałam o jej przyjściu na świat...
Teraz oddałabym dla niej wszystko.
.
Mam miedź we włosach. Czytaj – jestem ogniście czerwona i nieco ruda. Farba, którą upaćkałam wannę skojarzyła mi się z krwią, którą tracę dziś nadzwyczaj obficie. Nie dość, że jak co miesiąc, to jeszcze z samego rana pięknie wbiłam sobie drut w opuszek palca.

Tak, to doprawdy bardzo w moim stylu.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz