wtorek, 17 sierpnia 2004

Coś jakby bez ładu i składu, śmierdzi mi tu brakiem polotu i smaku.

Naciągnięte podczas pielgrzymki ścięgna pod kolanem prawym wracają do normy. Jeszcze nie wiem, czy warto było.
.
Chomik podczas nielegalnej wycieczki po pokoju chyba jednak nie najadł się mysiej trutki, ponieważ żyje i aktualnie z szelmowską miną grzebie w świeżej trawie. Biedak nie zdaje sobie sprawy, co się przez niego w domu działo. Młoda rozpętała wojnę, pomstowała na chomicze klatki, dzikie myszy, ludzi, generalnie wszystko dookoła. Rozpacz w grochy, bo Toffi zaraz zdechnie. Osobiście jakoś dziwnie wydawało mi się, że nic mu nie będzie – dla takiego obżartego i rozpuszczonego chomika śmierdząca podstępem ‘karma’ nie mogła być atrakcyjnym kąskiem, zresztą, mimo wszystko głęboko wierzę, nie jest taki głupi na jakiego wygląda. Obym się nie myliła - całkiem lubię tego wścibskiego gryzonia...
.
Czytając wieczorem kolejny kryminał pani Christie stwierdziłam, że chyba znowu gorzej widzę okiem prawym, a okulary jak zwykle mam nie wiem gdzie.
Podobnie zresztą jak paszport, którego szukam bezskutecznie od wczoraj. Za szafą nawet sprawdzałam. Między nami mówiąc, bardziej zależy mi na artykule, który był w niego wciśnięty, ale głośno tego nie powiem, bo już wystarczająco oberwało mi się dzisiaj od mamy.
Tradycyjnie, rachunki. A wrzesień za chwilę, opłaty w szkole, bursie, zeszyty, książki, kurs angielskiego, francuski i jeszcze mi się niemiecki wymyślił i czy ja przypadkiem nie zapomniałam, że jedynaczką nie jestem i oprócz mnie jeszcze trójka w szkole. Pyśka do gimnazjum, Nina w podstawówce, Jasiek do zerówki, tylko Ewa w domu i ile to wszystko kosztuje. A komórka, a net, a to a tamto i mi wiecznie kasy mało. A-no-fakt. 
Oszczędzanie nigdy nie było moją mocną stroną...
.
Ale sobie myślę, że po przeżyciu fizyki z babunią S., nawet cięcia budżetowe nie są jakąś przesadnie wymyślną torturą.
.
A w ogóle, to zupełnie nie tak i nie o tym być miało.
Może za mało kofeiny na dziś.
.
Ziew.
... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz