środa, 4 sierpnia 2004

Jak zwykła mawiać Aśka – życie komplikuję sobie w sposób niezaprzeczalnie mistrzowski.

Późno jakoś. Kiedy uciekło mi wczoraj?
Obiecałam Arturowi, że zadzwonię i umówimy się na spotkanie w Łodzi. Teraz to już nie będę chyba... dzwonić.
Spotkać się. Zobaczyć. Kochać?
To normalne jest, że nie mam żadnych wyrzutów sumienia? Zero żalu, skruchy. Wiem, że gdyby Dominik był krócej czy dłużej, nieważne, skończyłoby się tak samo. Łąka, deszcz, samochód, płyty, The Cranberries i. I. I i i. I później jeszcze pełno ludzi w domu i strych. I jeszcze i jeszcze i jeszcze więcej.
A to tylko flirt miał być. Słodka malutka ‘zemsta’ za moją szczenięcą miłość sprzed 5 lat. I miało nie być żadnego zaangażowania, żadnych uczuć. I co? Głupia jesteś, k.!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz