piątek, 14 listopada 2003

'-To jest chore!' '-Ale w jakim kontekscie?'

Ponieważ jestem dziko leniwa i za długo już chodzę do szkoły w tym roku, doszłam do wniosku, że należałoby się rozchorować. Wybitnie pomogła mi w tym Paulinka, która nie omieszkała po przyjacielsku mnie zarazić. 
W stanie lekko nieprzytomnym z bolącym brzuchem głową i czym tam jeszcze, udałam sie do pobliskiej przychodni, w okienku słabym głosem wyjaśniając, że generalnie mieszkam jakieś 100 km stąd i w swej wiosce rodzinnej mam lekarza, ale ponieważ uczę się w Łodzi i chora jestem tutaj, to uprzejmie proszę o pozytywne rozpatrzenie mojej prośby. Kobiety w okienku były całkiem miłe, może dlatego, że wyglądałam naprawdę kiepsko, powiedziały 'nie martw się dziecinko', spisały dane i zaprowadziły mnie do pani doktor, która zdiagnozowała coś jakby grypę żołądkową, wypisała receptę, zwolnienie ze szkoły i skierowanie na badanie krwi. I to już nie było miłe. Taaaka igła. Ale ogólnie cała sytuacja zdziwiła mnie dosyć pozytywnie, spodziewałam się, że tak jak ostatnio, zostanę zbluzgana i wysłana do 'swojego lekarza', a tu proszę, nie taka służba zdrowia straszna... Dziś miałam zgłosić się po wyniki, ale niestety 'z powodu włamania przychodnia nieczynna do odwołania'. Doszłam do wniosku, że skoro już zwlekłam się z łóżka i czuję się względnie dobrze    ( jeśli nie liczyć odruchu wymiotnego na widok jakiegokolwiek jedzenia ), skorzystam z okazji i kupię bilety na koncert Hey'a. O ów koncert toczę bój z Januszem, który KONIECZNIE chce pójść razem ze mną, co mi się średnio uśmiecha, bo przecież ja wiem, że on zupełnie nie zna i nie lubi tej muzyki, ja zaś chce się dobrze bawić, a nie martwic, że on już ma dosyć...
W ogóle nie wiem, psuje się coś między nami.

O rany rany. Pachnie mi tu kanapką. Znikam. To zbyt niebezpieczne miejsce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz