wtorek, 11 listopada 2003

Ciągi przyczynowo – skutkowe.

Mama zapytała, czemu Grzyb mnie nie odwiedza. 
Opowiedziałam jej o wszystkim.
Mama rozmawiała z panią mamą Grzybka.
Pani mama Grzybka rozmawiała z Grzybkiem.
Grzybek ma zakaz spotykania się z pewnymi osobami.
Grzybek chyba zrozumiał pewne rzeczy.
Ja mam nadzieję, że Grzybek nie dowie się, czyja to sprawka.
Chyba będzie dobrze.

.
Byliśmy wczoraj w Tuszynie. Wyjątkowo nie będę narzekać na swoje zakupy ubraniowe.
Ale...
Kaftaniki, śpioszki, pieluszki.
Rzygam tym wszystkim.
Być może masz rację, Pauka, że to nie różni się od szykowania rzeczy do mojego wyjazdu. Że to tak samo ważne. Nie przeczę. Ale mi się to po prostu nie podoba. Problem nie tkwi w samym fakcie, ale we mnie. To dziecko istniejące dotąd gdzieś poza moja świadomością, spychane w zakamarki, traktowane przeze mnie jak coś niematerialnego i nierzeczywistego staje się przeraźliwie REALNE. Ono już jest fizyczne. To dziecko będzie miało ubranka. Wózek. Łóżeczko. Wanienkę. Trzeba będzie je kołysać, myć, karmić, przebierać. Ono będzie płakać. Będzie patrzeć. Będzie powodem zazdrości. Nie wierze, że póki co najmłodszy, kochany, rozpieszczany, ubóstwiany Jaś łatwo pogodzi się z faktem, że nie jest już najważniejszy i że ktoś śpi obok mamy zamiast niego. Podobnie Karolinka. Aneta. I ja. komuś się może wydawać, że na siłę stwarzam sobie zmartwienia, bo co mi będzie przeszkadzać dziecko w domu, skoro i tak 90% czasu spędzam w Łodzi. Ale. Ja się boje, bo ono zajmie moje miejsce.
Dorosłość jak początek umierania?
’W głowę kopcie mnie. Może ozdrowieję. Dyskretnej troski trzeba mi.’
( Hey )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz