czwartek, 26 lipca 2007

W głowie mam francuski zamęt.

Kiedy piszesz wieczorem ‘opowiedz mi coś’, walę czołem w klawiaturę. Tutaj życie płynie po prostu stałym rytmem wyznaczanym przez żelazne punkty programu. 
Na śniadanie butelka dla Manon, jej krótka drzemka o 11 i przygotowanie obiadku o 13, sjesta od 14 do 15.30, o 17 podwieczorek, o 19 kąpiel, mleko na kolację o 20 i utulenie jej do snu gdzieś przed 21. W tak zwanym międzyczasie stanowcze i zabawne tony kierowane do małej i do reszty, bieganie za piłką, rysowanie, oglądanie bajek, pogawędki z Flo, spacery z dziećmi na plażę, szybkie wypady na rowerach do miasteczka, zachody słońca nad oceanem, cuda na kiju.
Kiedy mówię ci, że tego wieczoru padłyśmy z Agą niezdecydowane czy bliżej nam w tym momencie do komedii czy tragedii, wiem, że się nudzisz. Niemal nic dla ciebie nie znaczą imiona piętnastu rozgadanych osób, które siedziały razem w niewielkim domku z niebieskimi okiennicami, nad dwoma pudełkami z pizzą.
Ja, Agnieszka, Florence, Stephanie, Virginie, Olivier, Manon, Joseph, Jules, Zachary, Armond, Emma, Lancelot, Gaspard, Luis... To moje chwilowe życie, tymczasowy ekosystem. Wiem, że choć jesteś blisko, w sercu, to jednak strasznie daleko.

Chciałabym móc zaśpiewać ci szeptem, trzymając cię ufnie za rękę, że ‘wreszcie jest, czego więcej chcieć… najświeższe doniesienia, kurs funta, polityka – niepotrzebna mi ta wiedza, tylko ty i ta ulica’.
Brakuje mi naszego świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz