środa, 25 lipca 2007

...

Długo nie mogłam zasnąć, aż w końcu… Całą noc śniłam prababcię. Byłam w jej mieszkaniu. Rozmawiałyśmy, robiłyśmy zdjęcia, choć wiedziałam, że nie żyje. Wiedziałam, że nie mogła żyć przez cały ten dziwny sen, ale była tak prawdziwa i rzeczywista, jak wtedy gdy byłam mała, kiedy opiekowała się mną po wyjeździe mamy do Niemiec. Świat na zewnątrz się zmienił, ja dorosłam, ale ona pozostała taka jak ją zapamiętałam. Jej kuchnia nie była pełna obcych nam ludzi. Na parapecie pachniało geranium, stół stał tuż przy oknie, nosem dotykałam aromatycznych mechatych listków. Czułam ciepło babci. Przytulała mnie i mówiła swoim spokojnym głosem, choć bez snu zupełnie nie pamiętam jak brzmiał. 
.
Zniknęła, rozpłynęła się, w powietrzu unosił się tylko zapach geranium. Zostałam sama, paliłam pozostawione przez kogoś papierosy, leżąc na podłodze i oglądając stare wyblakłe fotografie. Szukałam rzeczy spakowanych po jej śmierci do kartonowych pudeł. A potem, gdy je wreszcie znalazłam, książki z bajkami, które czytała mi tak często, zaczęłam płakać. Obudziłam się z tymi łzami w oczach. 
.
Anioł Stróż czuwa. Wiem, że jesteś, babciu.
.
.
.
Czekam na obniżki połączeń w roamingu, żeby zadzwonić i posłuchać Ewuni.
Tęsknię za domem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz