niedziela, 1 lipca 2007

Uwaga, gryzę.

Chcę do domu. Mam dosyć sesji, zwyczajnie olewam jutrzejszy egzamin z literatury i przekładam go sobie na wrzesień. Nie zamierzam przekopywać się przez stosy kserówek w poszukiwaniu jednej głupiej kartki, która i tak niewiele mi pomoże.
.
Im bliżej piątku, tym mniej mnie cieszy perspektywa najbliższych miesięcy.
Co z tego, że tak chciałam do Francji, do wytęsknionych wąskich uliczek w spokojnych miasteczkach, magicznych zakątków, antykwariatów pełnych zapachu starej farby i kurzu, do melodii języka.
Nie chcę wyjeżdżać na tak długo. Nie wiem co zrobić ze szczurami i nie mam komu zostawić psicy. Wszystko-nie-tak.
.
.
.
Jasna i pieprzona cholera.
/Cały zapał i entuzjazm poszły się, najdelikatniej rzecz ujmując, pierdolić.

(idzie na burzę. idzie na deszcz.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz