czwartek, 14 czerwca 2007

Przepraszam, czy w tej Łodzi są wiosła?

Najpierw przedstawienie pod tytułem ‘uczelniany dzień z życia studentki romanistyki’, czyli pobudka w okolicach piątej, za dużo papierosów pod wydziałem, 3 zaliczenia i dwie części egzaminu. Później zgubiłam 50zł między bankomatem a sklepem. A na koniec w ciągu kilku minut zahuczało, zagrzmiało, niebo pękło i wysypała się z niego potężna burza. Szukając schronienia wpadłam do piekarenki w pobliżu mojego bloku żeby przeczekać nawałnicę. Widok wspaniały, panorama rzeki Rzgowskiej. Komunikacja miejska padła, samochody przedzierały się w szalonych strugach rozbryzgując dookoła fontanny burej brei. Nagle wszystko zalała jasność – w tym samym momencie deszcz, grad i słońce.
Straciłam poczucie czasu.
.
Schowałam pantofelki w reklamówce, podwinęłam nogawki spodni i odważnie wstąpiłam w otchłań. Wbrew obawom, woda była przyjemnie ciepła. Gdyby nie strach, że zaraz, by dopełnić tradycji, wpakuję się na jakiś kawał szkła lub inny mało sympatyczny w zetknięciu z ciałem przedmiot, mogłabym nawet poczuć się jak na wakacjach.
.
.
.
Przy najbliższej okazji kupię sobie ponton.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz