czwartek, 14 września 2006

Nocne z Arturem rozmowy.

- ‘Ty naprawdę myślisz, że kot skatowany bejsbolem przez kogoś, kogo kochał, będzie jeszcze potrafił zaufać…?’

Wyjedziesz do Warszawy, wielki-wspaniały-świat, poznasz mnóstwo ludzi, nie próbuj mi wmówić, że nigdy nie zapomnisz, nie próbuj, że zawsze w-tych-naszych-marzeniach będę ja, nie będę.
Nie wierzę.
.
.
.
Przez chwilę czułam bliskość, a pod powiekami miałam w półmroku ciebie z telefonem, pokój, łóżko, 302 i 104.
Jak wtedy, jak tamtej każdej nocy, każdego popołudnia, kiedy zasypiałam z twarzą wtuloną w twoje ramiona,  w czarną koszulkę, bordowy sweter, piżamę, słowa. Kiedy słuchaliśmy spokojnych oddechów, w tle brzmiały cicho moje ulubione piosenki, za oknem przy Drewnowskiej skrzypiało 78, drzewa były szare, zielone i czasami trochę niebieskie, nie umieliśmy palić papierosów mimo perfekcyjnie opanowanej sztuki trzymania się za ręce. Powietrze pachniało…

Nie pamiętam już, czym pachniało powietrze.
Nie liczę też żadnych łez, minionych, przyszłych ani teraźniejszych.

Żyję pragnieniem, utkaną w wyobraźni iluzją, bo przecież nie zapomniałam jeszcze jak to jest – kochać.
/cię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz