sobota, 27 sierpnia 2005

Zatrzymajcie świat, chcę wysiąść.

Oblałam. 
I nie bardzo wiem, co w związku. Jak mam się lepiej przygotować do następnego razu, jeśli normalnie na placu robię manewr na czuja z zamkniętymi oczami, bezbłędnie, a na egzaminie uwaliłam się drugi raz o to samo?
Bezsens totalny.
.
Wczoraj w nocy, z siostrą:
- k., brałaś coś…? Wyglądasz jak ta babcia z ‘Requiem dla snu’…
- Bo co?
- Nie, no nic, ale wiesz… powycierałaś kurze, posprzątałaś półki, umyłaś okna, nawet ciuchy w szafkach poukładałaś, a teraz to zostaw już tą podłogę, co, naprawdę już błyszczy…
- Bo co?!
- Nie, no nic, ale wiesz… pomyślałam sobie, że skoro już masz taką fazę, to jak skończysz tutaj to może odpuść sobie strych, lepiej zajrzyj do mojego pokoju, pozwalam ci zrobić co zechcesz i za szafą też możesz mi pozamiatać…


(a ja miałam po prostu przeogromną potrzebę wyjrzenia na świat zza czystych szyb i chęć uporządkowania na zewnątrz, żeby nie było widać tego brudu co we mnie siedzi).
.
.
/Proszę, pozwólcie mi już jechać. Obiecuję, że nie pokażę się w domu przez cały wrzesień./
Już wiem, skąd te wszystkie kłótnie - oni nauczyli się żyć beze mnie. I jak jestem za długo, przeszkadzam. Irytuję samą obecnością i tym, że chcę robić wszystko po swojemu. A co gorsza próbuję ustawiać innych. I nie słucham dobrych rad.
Z mamą ciągła wojna. W końcu tata nie wytrzymał i wydarł się na nas obie, że to jest czysty obłęd, w ogóle paranoja jakaś, i jeśli natychmiast… natychmiast go przekrzyczałyśmy.
Mama ze mną zbytnio nie rozmawia, ja generalnie nie wchodzę jej w drogę. Mam nieładny zwyczaj i do ‘przepraszam’ przymierzam się jak pies do jeża, a jeśli przekonana jestem o swojej racji to już w ogóle przez gardło mi nie przechodzi.
Informujemy się rzucając słowa w przestrzeń.
.
Kot mlasnął. Szczury zanurkowały w możliwie najdalszy kąt klatki.
Niby czytam ‘Potop’.
Przypuszczam też, że wróciło moje zapalenie ścięgien, bo nadgarstek paskudnie boli.

W parku po drugiej stronie ulicy drzewa zaczęły gubić liście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz