środa, 24 sierpnia 2005

To już nawet nie jest śmieszne.

Moje szczęście działa, jak zwykle, bez zarzutu. Perfekcyjnie idealne, zawsze w drugą stronę. 
Intuicyjnie wyczuwa moment, w którym najbardziej błaha rzecz jest w stanie doprowadzić mnie do szału swoją przewrotnością.
.
I jeśli obawiałam się, że Magda nie będzie z nami w tym roku dzielić bursowej niedoli, to dowiaduję się dziś, że Joanna wynajmuje od września mieszkanie wspólnie ze starszym bratem i olewa pokój 302, co w praktyce oznacza dwie całkiem nowe i diabli wiedzą jak denerwujące współlokatorki.
A piątkowe prawo jazdy podejście drugie, tym razem w Piotrkowie, staje nagle pod znakiem zapytania, bo pan u którego miałam wykupioną jazdę bierze niespodziewanie urlop.
Tatuś, rzecz jasna, nie miał czasu upewnić się wcześniej, że wszystko gra. Bo przecież ja to tylko ja, córka jego, pierworodna nawiasem mówiąc, najmniej udana, ta, co to zwykle radzi sobie sama, toć to już duża dziewczynka. Gdybym była synem jego brata, synem kolegi lub chociaż synem kolegi znajomego przyjaciela stryjecznego kuzyna jego byłego plutonowego z czasów wojska, miałabym zagwarantowany pełen serwis, z możliwością uszkodzenia skrzyni biegów naszego prywatnego samochodu włącznie.
A tak, to co, nic ano, jedynie, że kurwica mnie bierze i rzeczywiście zagadka niesłychana, czemu to ja, córa wyrodna, mam do taty żal.
.
Szkoda nerwów, czas spać, pomysł przeniesienia papierów do Piotrkowa był poroniony, chcę do Łodzi, tam mogę oblewać z honorem i następne pięć razy.
No ale teraz to już pozamiatane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz