wtorek, 30 sierpnia 2005

Do widzenia się z państwem.

Kawałek mnie zapakowany w trzy pudła, torbę, plecak, szczurzą klatkę i lodówkę. 
Pokój domowy w stanie idealnym, żeby nie było, że zostawiam burdel.
Myśli nieuczesane i wariacje na temat dwóch nowych współlokatorek, które nie wiadomo jakie, nie wiadomo skąd i nie wiadomo co ( sądzą o takich szczurach chociażby ), nie mówiąc o wszelkich możliwych kleptomaniach, psychozach i maniach prześladowczych. Nie lubię straszliwie 4 osób o okropnej indywidualności na zdecydowanie zbyt małej powierzchni, zmuszonych do tolerowania swoich najdziwniejszych przyzwyczajeń i odchyłów. Dobrze, że jest Magda, czyli zgrany od 2 lat team, chociaż o Joasię uszczuplony, to z pewnością nie damy sobie w kaszę dmuchać. Ciężkie życie czeka te nowe, niczego się nie spodziewające istoty. I nas też (matura na horyzoncie).

Mam tylko nadzieję, że zwierzyna kolejny rok w wielkim nielegalu zostanie po cichu zaakceptowana przez dyrekcję, i że pani Lucynka obecna jak zawsze, przemeblowanie chociaż niby nie wolno, a babsko w okienku nie będzie się pluć o to, że ja bursowego wyżywienia kupować absolutnie nie zamierzam.
Jeszcze tylko zwolnienie z w-fu na cały rok, mundurek do odebrania z pralni po drodze i voila! Trzeci sezon łódzki czas zacząć.
/oby ostatni/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz