niedziela, 6 sierpnia 2006

Jak mogłam wszystko tak spieprzyć…

Twarz wtulona w koszulkę Damiana, pachnąca Damianem, pumą i papierosami, pachnąca gorącym popołudniem, oczy pełne łez, rozmazany makijaż, tusz spływający po policzkach, bo kiedy już powiedziałam, że wyjadę, i że Poznań, kiedy on zareagował dokładnie tak, jak się bałam, nagle Poznań wykrzywił się jakimś koszmarnym grymasem, a w głowie wyświetlił się obrazek tego co miało być łódzkie, tego co miało być damianowe, damianowe-nasze, tego co było by, gdyby nie to, że Dominik przyjechał jak dwa lata temu.

I nie ma tego duszka, o którym mówiłaś przez telefon, N., nie ma nawet ciebie a ja wspominam balkon fotele koc i papieros za papierosem odgaszane w słoiczku trzymanym w drżącej dłoni…
…sms od Damiana, ‘szybko o mnie zapomnisz, byłem dla ciebie tylko zabawką’, sms od Dominika ‘przepraszam, nie chciałem cię tak skrzywdzić, kasiu’, sms od Artura ‘kiedyś to ze mną rozmawiałaś tak długo’, sms sms sms, Damian wyszedł sam na łąkę, a ja nawet nie znam łąki Damiana, Dominik siedzi sam w pokoju patrząc na telefon, Artur pewnie też jest teraz sam, ja leżę sama w łóżku z tą koszulką Damiana, a łzy same płyną…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz