poniedziałek, 16 stycznia 2006

Stop…

Jak mam wytłumaczyć? Co z tego, że jesteś obok, jeśli oboje wiemy, że to nie może być tak? Skoro już rozmawiamy płytami…
‘kiedy mówisz do mnie słońce
traktuję to co nieco opacznie
ty jesteś jednym a ja drugim końcem
daleko nam do siebie strasznie...’
( ‘Słońce’ Happysad )

…uciekam więc.
.
Drzewa takie piękne, pajęczyna z mrozu i oszronione szyby z wymalowanymi dziwnymi historiami, w które kiedyś potrafiłam wpatrywać się godzinami. Dzisiaj tylko kątem oka zauważam, że jest zima, migoczące płatki śniegu, sikorki skubiące kawałek słoniny za oknem. Bardziej rzucają się w oczy wszechobecne zaspy, miejsko rozdeptane z błotem, opóźnione tramwaje i ślizgawki na chodnikach.
.
Chciałabym jechać do Warszawy, pobyć z Maed, ale rodzina krzyczy. Fakt, nie ma mnie ciągle, a nawet jeśli przypadkiem znajduję się na terenie domu i teoretycznie jestem, to zazwyczaj zatopiona w snach, książce, ekranie komputera.
będęjutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz