sobota, 14 stycznia 2006

Było tyle do powiedzenia, uciekło.

Nie napisałam od razu, a teraz nie wiem, czy chcę przywoływać całkiem miło spędzoną studniówkę, wielką kłótnię o wszystko i o nic, dwa przepłakane dni bez Artura, spotkanie w parku, ciepły powrót, ucieczkę z bursy i tydzień u Amandy z Maćkiem i Ursusem, słodką chwilę nieuwagi, a teraz… wielki schiz. Będzie okej... prawda?
Olimpiada nie poszła dobrze, ale jakoś mi to wszystko obojętne.
Mam lekko podwyższoną temperaturę, źle się czuję, jestem słaba. Stopy w grubych pasiastych skarpetkach przemarzły na przystanku, a później w autobusie. W domu dostałam buziaka od babci, ogromną porcję frytek i gorącą herbatę. Spokojniej tak, trochę.
.
Poczytałabym dzisiaj ‘Pana Samochodzika’ albo ‘Muminki’. Ale tak strasznie boli mnie głowa.
Chowam się pod łóżko.
/Znik znik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz