sobota, 31 grudnia 2005

Nocą,

światło latarni odbijało się od ogromnej ilości świeżego śniegu, wpadało przez okno i tworzyło żółtawą poświatę. Opowiadałam mu o swoich powtarzających się snach, o strachu przed ciemnością, o strachu przed duchami, 
bo duchy bywają złe.

Bawił się moimi włosami, mocno tulił.
W pokoju było chłodno, a pod naszą kołdrą panoszyło się przyjemne ciepło, uspokajało, tworzyło wyspę zasłoniętą ochronnym płaszczem, do której nie miały dostępu żadne koszmary.

Wierząc w jego kojące słowa,
zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz