piątek, 23 grudnia 2005

W domu.

Jak zawsze. Sprzątanie, zabieganie, pakowanie prezentów, robienie stroików.
Babunia krzyczy, podobno nie jem. Gadanie! Ani słowa o tym, że ostatnio trochę się odzwyczaiłam od jedzenia. Nienaturalnie szybko zadowalam się jedną kanapką albo talerzem babcinej dietetycznej zupki.
/Studniówka się zbliża, linię trzymać trzeba – tak to sobie i wszystkim tłumaczę.
.
Szczury napędziły nam strachu. Już myślałam, że się przeziębiły podczas podróży. Na szczęście nie, odpukać, one tylko sobie żartowały, a ja zwyczajnie jestem przewrażliwiona od czasu odejścia Iskry. Paskudy, chciały mnie sprawdzić. Ale oczywiście nic im nie jest. Dziś po wypuszczeniu z klatki szybciutko zaprezentowały stare przyzwyczajenia – Milva zabunkrowała się w poduszkowej poszewce na łóżku, Nitka w mgnieniu oka wywaliła stertę ziemi z doniczki niewinnego fikusa, Falka ze stoickim spokojem przyjmowała pieszczoty serwowane jej przez Ewunię, a Triss standardowo nie miała najmniejszego zamiaru wyjść zza szafy.
Ja tymczasem działam na francuskim forum o szczurach, co wszystkim nam wyjdzie na zdrowie, a najlepiej przysłuży się mojej majowej maturze. Mam nadzieję.
.
Jestem śpiąca, ale nie chce mi się wstać, żeby się położyć. Jest mi zimno, ale nie chce mi się odkryć, żeby się przykryć. Śpiąco mi, ale boję się zasnąć.
Kto zgasi światło?

/nie bój się, k., to, że jest zwyczajnie dobrze wcale nie znaczy, że coś się posypie w najmniej oczekiwanej chwili, nie nie – nie będzie wcale źle. Nie ma prawa być!/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz