czwartek, 22 września 2005

‘…co poczuć może człowiek ciemną jesienną nocą.’

Że siedzę na parapecie bo zimno tak i nasz park pogrąża się w nieznośnym wręcz odcieniu czerwieni i złota,
od wiosny śniegi stopniały, ale nie ma słońca, za to księżyc wisiałby nad wieżą kościoła po tamtej stronie trochę bardziej w lewo za drzewami ale, ponieważ chmury i ‘miasto’, więc dziś nie.
Czy to możliwe, że wsiąkam w Łódź, skoro przystanki nawet i ulice przestały być zagadką, a ja wiem co gdzie i chwilami prawie jak Warszawa Prusa albo Dostojewskiego Petersburg, ale jednak nie, nie, proszę. Nie masz wrażenia, że?
To nie jest moje miejsce na ziemi.

Dyskretnie podsunięty artykuł coś na temat, że zbytnia zażyłość z jego najlepszym przyjacielem może rozwalić najtrwalszy związek. Że ktoś się do mnie lepi. Że może ja nie widzę. No może. Że może nie powiem dzisiaj - Dominik wrócił ze Stanów, a ja ostatecznie skłonna jestem poświęcić mu któreś wolne popołudnie, jakąś kawę i rozmowę w ciepłej kafejce, bo daje mi słowa, dajesz mi wiele słów, ale ja nie chcę dołączyć do grona tych. No wiesz. I mam nadzieję, że tak to się skończy. Wolałabym. Bo męczy mnie cholernie, tak bardzo nie lubię dwuznacznie chorych sytuacji.
Tak, zgadłeś, w uszach Kazimierz przeplata się z Nosowską, może niekoniecznie na temat i z sensem, ale czy muszę mówić, jak bardzo nie chce mi się pisać tej pracy z polskiego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz