środa, 27 lipca 2005

Z wieluńskim krajobrazem w tle.

Wczorajsze imieninowe piwo Anki i wieczorny spacer po parku z Marynią w poszukiwaniu kogoś, kogo pewnie nie będzie, ale może na wszelki wypadek sprawdźmy. 
Szczurowa banda sztuk 7 od dziś w zmodernizowanej z pomocą dwóch facetów, machających najpierw siekierą i kilofem a później szczotkami, (plus gwoździe, płyta pilśniowa, gałęzie i magiczna maszynka do cięcia) klatce, odstawia homoseksualne gwałty, na które aż miło popatrzeć.
Znaleziona w ogrodzie nieco martwa nornica świadczy o tym, że demonicznej i pięknej Mruni nie należy zaprzyjaźniać z ogoniastymi, a arystokratyczna Atlanta i tak ma wszystko w nosie.
Za chwilę spotkanie z przyjaciółmi Anki, wieczorem ciąg dalszy opowiadań Cortazara.
I jest dobrze. Musimy się częściej widywać, sis. Może następnym razem u mnie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz