niedziela, 17 lipca 2005

Kosmiczny niedosyt.

/zawołaj mnie po imieniu a przyjdę/
Czasami lubię tęsknić.
Gdzieś rozsypały się słowa, schowały w sierści burych kotów.
Pojechał. Szeptu dziś nie usłyszę.
Za rok, mieszkanie, my, do-ros-łość. Warszawa? Im więcej myślę, tym mniej wiem.
Zawsze mi się spieszyło…
Poczekam.
A ty, A.?
.
.
.
Na spacery wybieram - cmentarz?
Wśród zarośniętych alejek tworzę historie ludzi. I żałuję ciągle, że maszyny do przenoszenia w czasie nie ma.
Pochylam się nad grobem 7-miesięcznej, ‘kochaiączej czurce żałośni rodzice te pamiątke kładą’. I proszę się ze mną nie kłócić, A., że to pisał analfabeta – szacunek do historii (rok 1906).
Najbliższe wydają mi się czasy takiego ‘Nad Niemnem’ czy ‘Lalki’, które – klasie się nie przyznając – przeczytałam z prawdziwą przyjemnością. Atmosferę starych dworków chłonę wręcz maniakalnie.
I uparcie będę twierdzić, że reinkarnacja bzdurą wcale nie jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz