środa, 25 maja 2005

Nie wiem.

Autobus do domu wśród fal kolein w lewo w prawo, półgodzinne opóźnienie, sen piecze pod powiekami, tłoczno i duszno, szczur śpiący w sztruksowej torbie między granatowym discmanem, tuszem do rzęs i jogurtem jabłkowo–miętowym. 
.
Ostatnio niedosyt. Czego, nie wiem. Dosyć, że wyczuwalny na tyle, by wieczorami chować się za murem słuchawek na uszach. Zmęczenie górą, powieki opadają bez szans na zawarcie bliższej znajomości z zawiłościami szkolnych ważności, które pomimo starań ciągle wychodzą nie tak. Chce się nic. Nagrzane puszki w ukropie na rozchybotanych szynach, spoceni ludzie i obślinione psy bez kagańców, szara mżawka i żebrząca kobieta na Fabrycznym. Dzieci pokazujące palcem transporterek z trzema ogonami, spojrzenia pełne życzliwości/zdumienia/obrzydzenia. Uśmiech, uśmiech, uśmiech.
.
Nadmiar wspomnień, za dużo chęci, brak odpowiedzi. 25 smsów, dziś. Czego ja się spodziewałam? On nie odpisał, on nalega, on chciałby, jego nie ma. On jest. Odezwać do niego się boję. Idiotyzm.
.
.
Jestem zmęczona...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz