piątek, 14 stycznia 2005

...

‘...cisza, przyjacielu, nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli.’
( H. Poświatowska )

Wsłuchuję się więc w szelest swojego oddechu czując lekko furkoczące bąbelki określone jako śródmiąższowe zapalenie płuc. Nie lubi mnie styczeń. Nieważne, śnieżny i zimny jak rok temu, czy ciepły i wilgotny jak dziś. Straszą mnie szpitalem. Każą leżeć. Pić syropy, łykać proszki. Podsuwają barszczyk, jogurcik, soczek, jabłuszko. I mam zapomnieć o poniedziałkowym pójściu do szkoły. A nawet o jakimkolwiek wyjściu z domu przez najbliższy tydzień w ogóle. Zdecydowanie zgodzić się na to nie mogę. Nieważne, że niemiłosiernie kaszlę i chrypię.
Gdyby tylko każda nieprzemyślana zmiana pozycji z leżącej na siedzącą, stojącą i odwrotnie nie powodowała tej szaleńczej karuzeli, a spacer między kuchnią i pokojem nie zmuszał serca do przyspieszonego bicia i gwałtownego łapania powietrza...
*
Pod przymkniętymi powiekami błąka się jakiś na wpół senny obraz.
Zmęczona nicnierobieniem.
Furkoczące bąbelki.
Zawrót głowy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz