sobota, 3 stycznia 2004

Stop! Nie wchodzić!

Skończyłam z remanentem (sic!), jestem z siebie dumna i przy okazji nieco zmęczona.

Na drzwiach do mojego pokoju przylepiam tylko kartkę z napisem:
‘Osoby wrażliwe i wyczulone na BAŁAGAN proszone są o poważne zastanowienie się przed wejściem. OSTRZEGAM! Dla własnego dobra radzę pozostać na zewnątrz!
( posprzątam dziś, jak tylko się wyśpię – NIE BUDZIĆ! )
dziękuję.
k.’


To nie jest tak, że bałagan zupełnie mi nie przeszkadza. Lubię mieć ‘artystyczny nieład’ i granice dobrego smaku są w tym bardzo elastyczne, ponieważ sprzątanie nie należy do moich ulubionych zajęć i aby się za nie zabrać zazwyczaj potrzebuję przynajmniej jednej z dwóch rzeczy – natchnienia na porządki albo Bardzo Ważnej Klasówki, Koniecznie Jutro, Z Przedmiotu, Którego Nienawidzę ( czyli wiadomo, że pokój 302 błyszczy każdorazowo przed moim sprawdzianem z chemii/fizyki/matmy... uwielbiam wtedy robić wszystko, byle tylko się nie uczyć ). Jednak w momencie, kiedy podłoga przypomina śmietnik, a komórki muszę szukać dzwoniąc na nią z telefonu domowego, jest to wyraźny sygnał, że babcine krzyki mają pewne uzasadnienie i wypadałoby pozbyć się kolekcji rzeczy osobliwych ( czyt. butelek po pepsi, tony papieru, opakowań, książek, ciuchów, butów, kanapek, płyt, gazet, petów po Pauce, zabawek Jaśka, kubków, długopisów, ... ), jak również usunąć pokaźne warstwy kurzu z mebli.
Żeby tylko babcia nie rozpętała rano wojny o mój ‘mały’ burdel. I byle nie KAZAŁA mi posprzątać, bo wtedy to już na pewno nie ruszę tych śmieci przez najbliższy miesiąc.

I spać idę.
Dobranoc. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz