piątek, 23 stycznia 2004

Cześć, tu Kaśka, wbrew pozorom jeszcze żyję, ale jestem raczej nienormalna.

To chyba dziwne dosyć. Że ja taka niezdecydowana, niezadowolona, wiecznie czekająca na coś, co okazuje się nie tym, czym chce, kiedy już jest i wiem. 
Kto normalny liczy godziny i cały czas myśli, żeby wrócić do domu, a jak już jest w nim parę minut –w środku cały wyje i chce jechać do miasta, na które klął ledwie pół dnia wcześniej?

Zaczynam mieć podejrzenia, że to nie jest wina ludzi. Ale to wszystko siedzi we mnie.
Chociaż w sumie – co za różnica...
.
Szpitale przyjemne nie są. Sama nazwa oddziału ‘ginekologia operacyjna’ zapaliła mi w mózgu czerwoną lampkę. Ale tylko na sekundę - za bardzo bolało, żeby się na tym zastanawiać, tym bardziej, że za złowieszczymi drzwiami znajdował się obiecujący zestaw środków przeciwbólowych. Było mi nawet zupełnie obojętne, ilu obcych ludzi gapi się, dotyka, wpycha we mnie palce. Chciałam tylko, żeby przestało boleć. Zrobili tak, że przestało ( i udało im się bez operacji ). I za to jestem wdzięczna. Ale później, kiedy świadomość nie była tak do końca ogłuszona – wszystkie rurki i pseudowibratory budziły we mnie natychmiastowy sprzeciw. Zresztą, po cholerę o tym piszę! Nie chcę tam wracać. Tyle.
.
Szymon. Gadaliśmy. Puścił sygnał kilka razy, nawet wysłał mi jednego smsa. Tak jakoś. Może chciałabym się z nim spotkać, ale właściwie nie wiem, zobaczymy się, i co wtedy? Pokażę mu, że w realu jestem jeszcze większą idiotką?
.
No, jestem. Bo mała Ewa to śliczna jest. I miedzy nami mówiąc, wydaje mi się nawet, że ją kocham. Tak czy inaczej. Tyle tylko, że nie zamierzam specjalnie się obnosić, udowadniając w jakiś chory sposób, jaka ze mnie cudowna najstarsza siostra. Mam żal do mamy. Oficjalnie nie chcę się Ewą zajmować. Nie mam ochoty podniecać się jej pieluszkami, krzykami i tym, że urosła, bo szczerze mówiąc nie pamiętam jak wyglądała wcześniej, całkiem możliwe, że była nieco mniejsza. A w ogóle co z tego, że po cichu to mam ochotę wziąć ja na ręce, pogłaskać, czy coś w tym stylu. W sumie całkiem fajnie, tak się patrzeć niby wrogo, jak zza szybki, z odpowiedniej odległości.
Uzbrojona w ironiczne uwagi i kpiący uśmiech.
I nikt nie wie co naprawdę myślę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz