czwartek, 30 listopada 2006

Intensywnie.

Sobota zamieniła się we wtorek. Wtorek zamienił się na jeden z serii nie-do-zapomnienia.
Maed, jej ciocia Danka i cudowna Babcia, a potem nerwowe czekanie na przystanku…

Nie wiem czy tak naprawdę w tej historii potrzebne nam było kilka spojrzeń i uśmiechów, tysiące iskier w oczach a potem kawałek nocnej Warszawy.
Maćku, bo ja wiem, jak jest.
.
Dwa kolejne dni z Tomkiem i delikatny dotyk dłoni, tylko i aż tyle. Ciepło było rozmawiać godzinami i kaszleć przy kolejnym papierosie nad kubkiem kawy, inaczej niż zazwyczaj.
.
Telefon, kiedy szłam Piotrkowską, śmiech.
Czekolada z bitą śmietaną w Verte i Natalia i znów śmiech, dużo śmiechu, smsy od dziewczyny Szymona, bieg do szóstki, cmok w policzek i kocham cię, Nat, siostrzyczko, tak bardzo.
.
Idzie zima, robię życiowe porządki, czas poukładać wewnętrzne drżenia, spakować je głęboko do zamkniętych na pogubione klucze szufladek.
.
Zabroniłam Dominikowi przyjeżdżać na ten weekend.
Jestem chora i potrzebuję spokoju. Potrzebuję czasu na podjęcie ostatecznych decyzji.
.
.
.
- Pieprzyłeś się z nią. – powiedział Jacek, gdy Damian wrócił rano do akademika.
- Kochałem. - odpowiedział Damian.
.
Chowam się w muzyce z płyt Tomasza, chowam się w słowach.
Głęboko we mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz