sobota, 27 stycznia 2007

Nowy imidż. Nowa ja.

Odwiedziłam solarium, czas zamazać trochę chorobliwą bladość.
Zmieniłam fryzurę, na głowie mam rudoczerwony kasztan. Dobrze mi z oczami umalowanymi kredką, z koralowymi kolczykami w uszach. W spódnicy, bluzce. Całkiem mroczna.
.
Potrzebuję mężczyzny mojego życia, chętnie brodatego i długowłosego metala w skórze. Może być jak ten, z którym wymieniałam niby przypadkowe spojrzenia na przystanku.
Próby bezpośredniego patrzenia sobie w oczy nie wygrało żadne z nas.
Uśmiechnęliśmy się jednocześnie.

Wysiadając, zobaczyłam jak czarująco rozmawia z metalową panną.
Zerknęłam do niego na pożegnanie.
Odzerknął.

A potem brodząc w roztaplanym śniegu, smętnie wróciłam do mieszkania.
.
Pies w okolicach lewego boku, kot na zgięciu kolan.
Smutek.

Uciec, tylko… gdzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz